Długie dyskusje o legalizacji produkcji lokalnych alkoholi są już irytujące
Na wstępie chcę z całą mocą zaznaczyć, że „Tygodnik Poradnik Rolniczy” nie wzywa do rozpijania mieszkańców wsi i rolników.
Dyskusje nad legalizacją produkcji lokalnych alkoholi trwają w Polsce od kilkunastu lat i są już bardzo irytujące. Nad zmianami przepisów zakazujących produkcji mocnych alkoholi na własne potrzeby rozwodzą się kolejni ministrowie rolnictwa. Obiecują, że coś zmienią z reguły przed wyborami, po czym nic z tego nie wychodzi. Tym razem warto odnotować pewną zmianę; oto Michał Kołodziejczak, poseł z listy Koalicji Obywatelskiej, poruszył ten temat nie przed wyborami, ale tuż po nich.
Rolnicy mogliby zarabiać na legalnej produkcji lokalnych alkoholi
Produkcja lokalnych alkoholi ma u nas bardzo długą tradycję i stała się częścią naszej kultury. Kultury, którą trzeba pielęgnować. Weźmy pierwszy z brzegu przykład. Szkockie whisky z małych destylarni to właśnie takie lokalne trunki, które sławią umiejętności tamtejszych producentów na wszystkich kontynentach i mogą kosztować krocie.
{embed_photo_L50_tpr}410609{/embed_photo_L50_tpr}A u nas, jak do tej pory, tylko nieliczne wyroby – np. śliwowicę z Łącka – można produkować i legalnie sprzedawać. Legalna produkcja może być istotnym źródłem dochodu właścicieli mniejszych i średnich gospodarstw, którzy kontrolować będą cały proces: od siewu żyta aż po butelkowanie i sprzedaż gotowego produktu. Da im to także dodatkowy dochód, który istotnie może zmienić sytuację finansową takiego gospodarstwa. „Na legalu” istotnie poprawi się jakość trunków, które mogłyby się znaleźć na lokalnych półkach w marketach promowane m.in. przez ustępującego ministra rolnictwa.
Komu zależy na tym, żeby rolnicy nie mogli legalnie produkować loklanych trunków?
Warto do tego dodać, że produkcja nielegalnego alkoholu to coraz mniejsze zmartwienie ministra finansów, znacznie mniejsze niż sprzedaż nielegalnych papierosów. Rocznie Krajowa Administracja Skarbowa likwiduje po kilka, kilkanaście nielegalnych destylarni, oceniając straty Skarbu Państwa na 5–6 mln zł.
Na drodze do legalizacji produkcji lokalnych alkoholi stoi tylko jedna przeszkoda. To zagraniczne koncerny, które rządzą na polskim rynku mocnych alkoholi i za nic nie chcą się tym rynkiem dzielić. Wspomnijmy przy tym, że lokalne trunki legalne są w Czechach, na Słowacji, Węgrzech i w Austrii. I tam te same koncerny funkcjonują bez przeszkód.
Paweł Kuroczycki,
redaktor naczelny „Tygodnika Poradnika Rolniczego”