72 godziny protestu rolników w Gończycach
20 lutego br. rolnicy z okolic Gończyc (woj. mazowieckie) ponownie przyłączyli się do ogólnopolskiego protestu. Wcześniej 9 lutego pikietowali tylko kilka godzin, ale tym razem postanowili protestować przez 72 godziny. Rolnicy zablokowali węzeł Gończyce przy S17 oraz jeden pas ruchu na S17. Zapowiadają przy tym, że przy braku odzewu ze strony rządu następnym razem zaostrzą formę protestu.
W proteście w Gończycach uczestniczyło kilkuset rolników i około 300 ciągników.
– Stoimy na proteście w Gończycach, ponieważ sytuacja w rolnictwie jest bardzo zła. Przede wszystkim problemem jest zalew towarów rolno-spożywczych z Ukrainy. Są one złej jakości, a dodatkowo sprowadzane są po symbolicznych cenach. Przez to my nie możemy sprzedawać swoich produktów, które są najwyższej jakości. Ukraińcy produkują bardzo tanio, a my mamy coraz więcej obostrzeń typu „Zielony ład”. Kolejnym postulatem jest wprowadzenie cen minimalnych na takie produkty jak: mleko, mięso, zboża czy warzywa i owoce. W tej chwili nie mamy żadnej stabilizacji. Produkujemy i nie wiemy czy w ogóle uda nam się to sprzedać. Niestety mamy firmy, które sprowadzają towary z Ukrainy, a od nas nie chcą kupować – wyjaśnia Szczepan Ściślak z Kobylej Woli – jeden z organizatorów protestu.
„Na granicy w Dorohusku dzieją się cuda”
Daniel Owczarczyk – jeden z organizatorów protestu podziękował wszystkim rolnikom protestującym w Gończycach oraz myśliwym i transportowcom.
– Byliśmy w sobotę na granicy w Dorohusku i zobaczyliśmy, że dzieją się tam cuda. To, co oni robią z naszą gospodarką, rolnictwem, transportem jest niewyobrażalne. Powoli będzie to dotykało kolejnych firm. Wczoraj Komisja Europejska ogłosiła dalszy handel bezcłowy na wszystkie produkty z Ukrainą. Nawet nie podano terminu do kiedy ma to trwać. Oni w ten sposób nieoficjalnie chcą włączyć Ukrainę do Unii Europejskiej tylko bez narzucania na nich żadnych norm, żeby robili to co chcą. Tak nie może być każdy polski chłop i każdy Polak powinien powiedzieć stanowcze dość – powiedział Daniel Owczarczyk.
Potrzeba zjednoczenia się rolników
Daniel Owczarczyk nawoływał także rolników do zorganizowania się i zrzeszenia nie tylko na czas protestów, ale także na wypadek innych problemów i nieszczęść, które mogą dotknąć rolników.
– W Niemczech i Francji jest po 2 – 3 organizacje rolnicze zrzeszone w jedną. U nas tych organizacji jest 132. Powiedzcie mi teraz, ile z nich organizuje dzisiaj protesty. My w Gończycach podpięliśmy się pod logo rolniczej „Solidarności”. Naszym zdaniem nie będzie lepszego logo niż „Solidarność” rolnicza i „Solidarność” Polska – powiedział Daniel Owczarczyk.
Nie dla „Zielonego ładu”
Postulat odstąpienie od „Zielonego ładu” bardzo często był powtarzany przez protestujących rolników.
– Chodzi nam głównie o „Zielony ład” i o konieczność ugorowania. Jest to chyba polityka umożliwiająca napływ zboża z Ukrainy i nakazująca ugorowanie naszej ziemi. Nie jest to jednak zboże ukraińskie, tylko należące do zachodnich koncernów, które mają udziały na Ukrainie. Właśnie oni handlują zbożem i decydują, gdzie ono ma trafić. Tak samo z Ukrainy wpływają do nas produkty mleczarskie, których mamy na naszym krajowym rynku nadmiar. Import ten wpływa niekorzystnie także na cenę surowca jaki sprzedajemy – mleka. Dodatkowo trafiają do nas owoce miękkie zamrożone. Tak naprawdę nie wiadomo jak długo są już zamrożone co też psuje nasz rynek – mówi Tomasz Błachnio prowadzący gospodarstwo rodzinne w miejscowości Leokadia, będący także przewodniczącym Rady Nadzorczej Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Garwolin w Woli Rębkowskiej.
Ceny zbóż spadły nawet o połowę
Państwo Błachnio oprócz mleka produkują także zboże. Pan Tomasz zwraca uwagę, że ceny zbóż są obecnie o ponad połowę niższe niż dwa lata temu.
– Protestujemy, ponieważ zalewa nas zboże z Ukrainy. Nie ma żadnej kontroli na granicach. W związku z tym nie ma opłacalności produkcji rolniczej w naszym kraju. Problem nie dotyczy tylko zbóż, ale każda gałąź naszej produkcji rolnej cierpi wskutek zalewania nas towarem z Ukrainy. Do tego dochodzi jeszcze polityka UE wprowadzającej między innymi obowiązek ugorowania 4% gruntów. Jeżeli ja mam płacić za ugorowaną powierzchnię podatek i dzierżawę, a nie mogę zbierać z tego plonu to chyba takie działanie mija się z celem. Narzuca się nam ekoschematy, ograniczanie pestycydów, a z drugiej strony sprowadza się żywność wyprodukowaną przy użyciu środków, które są u nas zakazane i bez żadnego oznakowania wprowadza się ją do handlu i konsumpcji – mówi Łukasz Marchewka z miejscowości Kraski Górne.
– Przyjechałem razem z kolegami protestować przede wszystkim dlatego, że nie podoba się nam „zielony ład” i to co się dzieje na wschodniej granicy z Ukrainą. Jesteśmy zaniepokojeni tym, że nikt z nami nie rozmawia i nie wiemy co mamy dalej robić – co siać i co hodować – denerwuje się Karol Kiełczykowski z miejscowości Gózd.
Józef Nuckowski