John Deere 630 imponuje wyglądem i stanem technicznym
– Kupiliśmy John Deere‘a 630 od handlarza. Traf chciał, że akurat kombajn przybył z Niemiec. Zdecydowaliśmy się na niego i nie żałujemy. To jest prosta konstrukcja, ale bardzo trwała. Jest także wydajniejsza niż produkowany w tamtym okresie Bizon. Jej dodatkowym atutem jest niewielkie zużycie paliwa – wspomina Jakub Senczyszyn ze wsi Racławki w gminie Chojnice.
Kombajn imponuje wyglądem i stanem technicznym. Zachowały się fabryczne oznaczenia. Maszyna jest w pełni sprawna. Po zakupie nie wyglądała tak imponująco. Była mocno zabrudzona olejem silnikowym.
– Dwa dni pracowałem przy nim z myjką ciśnieniową. Kiedy warstwę brudu, nieczystości i oleju udało się zmyć, okazało się, że jest w przyzwoitym stanie – mówi Jakub Senczyszyn.
– Wymieniliśmy wszystkie łańcuchy napędowe. Były w kiepskim stanie. Wymagał też drobnych, kosmetycznych napraw. W niektórych miejscach konieczne było użycie spawarki. Maszyna okazała się wydajna. W równym zbożu jest w stanie wymłócić nawet 1,2 ha/godz. Nie udało nam się jej zapchać. A przez kilka lat po zakupie młóciliśmy nim w sezonie nawet po około 40 ha. Kupiłbym taki kombajn nowy, gdyby nadal był produkowany – dodaje Adam Senczyszyn, ojciec Jakuba.
Jak rolnicy zmodernizowali zakupiony kombajn?
Po zakupie kombajn wymagał pewnych uzupełnień, jeśli chodzi o wyposażenie. Zostały m.in. zakupione nowe bagnety do hederu. Co ciekawe, oryginalną część można było kupić w miejscowym sklepie z częściami rolniczymi. Rolnicy wymienili większość pasków napędowych oraz jedno łożysko. W maszynie została dokonana jedna ważna modyfikacja, która usprawniła pracę jednostki napędowej.
– Fabrycznie sześciocylindrowy silnik miał mały filtr powietrza, który na polu bardzo szybko ulegał zabrudzeniu, dlatego zmieniliśmy go na większy. Użyliśmy takiego od ciągnika siodłowego Scania. Trzeba było go zredukować, bo jego otwór jest duży i nie pasował do wąskiego gardła w kombajnie. Po tej modyfikacji silnik pracuje lżej i bardziej wydajnie. Zmniejszyło się zużycie paliwa i zwiększyła się moc – opowiada Adam Senczyszyn.
Nie ma kłopotu z zakupem do kombajnu części zamiennych. Można je znaleźć w Internecie na różnych portalach. Dostępne są także w stacjonarnych sklepach, które oferują m.in. paski oraz łożyska.
– Kiedyś pękł jeden z pasków napędowych. Wziąłem stary na wymiar, ale niepotrzebnie. Sprzedawca miał schemat, był zorientowany. Wyciągnął natychmiast taki, który pasował. W przypadku, gdyby popsuł się jakiś większy i ważniejszy element, zawsze można poszukać w komisach jakiegoś dawcy – zapewnia Adam Senczyszyn.
Jak rolnicy dbają o kombajn John Deere 630 po okresie żniw?
John Deere 630 jest przez cały rok garażowany. Pod dachem przebywa po skończonej pracy nawet podczas żniw. W kombajnie zachowały się oryginalne oznaczenia oraz farba. Występują znikome oznaki korozji. Po zakończeniu zbiorów jest on dokładnie czyszczony przy użyciu sprężonego powietrza. Na zimę otwierane są wszystkie klapy. Do środka kombajnu wkładana jest trucizna na myszy. Mycie odbywa się dopiero późną wiosną, kiedy maszyna jest przygotowywana do kolejnych zbiorów. Wtedy też wykonywane są czynności eksploatacyjne. Wymieniany jest olej oraz filtry i ewentualnie zużyte elementy jak paski czy nożyki kosy. Kombajn posiada 12V instalację elektryczną. Na kilka dni żniw w roku montowany jest w nim akumulator samochodowy.
W gospodarstwie kombajn odpowiada za młócenie zbóż i łubinu
Ta druga roślina wymaga dużej prędkości pracy, sięgającej 12 km/h. Chodzi o to, aby strąki nie zdążyły się otworzyć w wyniku pracy motowidła i nie spadły poza przestrzeń hederu pozostając na polu. Kombajn ma podwójnie otwierany zbiornik na zboże, który może pomieścić ponad 1 tonę ziarna. Choć rolnicy nie mają dokładnych i potwierdzonych informacji o jego historii, to podejrzewają, że w Niemczech był garażowany. Wskazuje na to stan elementów metalowych i zewnętrznego poszycia kombajnu. Maszyna fabrycznie miała tylko kontrolkę informującą o temperaturze silnika. Rolnicy sami zamontowali jeszcze dwa kolejne czujniki ciśnienia oleju i ładowania. Zachowało się także oryginalne poszycie fotela operatora. W maszynie pracuje oryginalny drewniany napinacz jednego z łańcuchów napędowych oraz drewniane mocowania klawiszy. Fabrycznie kombajn nie posiadał szarpacza słomy.
– Rolnik w Niemczech sobie go dołożył. To jest inny producent, choć łatwo się pomylić, bo kolory kombajnu i rozdrabniacza są podobne. My go używamy przy zbiorze łubinu. Pozostałą słomę zbieramy na potrzeby utrzymania zwierząt – mówi Jakub Senczyszyn.
Własny kombajn daje niezależność
Na rynku nie brakuje firm, które oferują różnorodne usługi maszynowe, w tym także młócenie zboża.
– Wielokrotnie na własnej skórze przekonywałem się, że usługi nie zawsze wychodzą. Pogoda bywa kapryśna. Najpierw jest susza, a potem pada deszcz na przełomie lipca i sierpnia. Robi się nerwowo. Liczy się każda godzina. Żniwa bywają kradzione. Gdy robi się pogoda, nie ma na co czekać. Z usługodawcami jest różnie. Nie zawsze chcą przyjechać, bo czasem mają gdzieś coś bliżej. Własny sprawny kombajn daje niezależność. Zresztą nie każda firma przyjedzie kosić 2 hektary kombajnem z 9-metrowym hederem – uważa Adam Senczyszyn.
Rolnicy nie ukrywają swojego sentymentalnego stosunku do John Deere 630. Uważają, że jest to maszyna prosta, solidna i z powodzeniem mogłaby być produkowana nadal.
– Uwielbiam te stare sprzęty. Są proste i zwykle mechanicznie niezawodne – twierdzi Jakub Senczyszyn.
– Powiem inaczej. Ta maszyna ma duszę. Z nią jest tak samo jak ze starymi, zabytkowymi ciągnikami – dodaje jego ojciec Adam.