Rozjeżdżają pola quadami i crossami. Ogromny problem rolników z Podhala
O problemie mówią, że jest złożony, wymaga współpracy wielu instytucji i trwa od kilku lat. Nowa moda na zwiedzanie terenów górskich i podgórskich skuterami śnieżnymi, motocyklami crossowymi, samochodami terenowymi, ale przede wszystkim quadami spędza sen z powiek rolnikom z Podhala i Małopolski, których pola są notorycznie rozjeżdżane przez wypożyczających je turystów. Jak tłumaczy Ryszard Czaicki, Prezes Małopolskiej Izby Rolniczej, trudno jest zidentyfikować sprawcę, czy właściciela quada, bo w Polsce nie ma obowiązku ich rejestracji, jeśli te nie poruszają się po drogach publicznych.
– Swoboda prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce jest duża i nie pozwala włodarzom gmin zabraniać prowadzenia takiej działalności. Przedsiębiorcy zakładają wypożyczalnie, sprowadzają quady, dochodzi nawet do tego, że w GPS-ach wybierają trasy, które biegną przez prywatne pola rolników. Ludzie jeżdżą rolnikom po polach, niszczą uprawy i jeszcze się z tego śmieją! Policja jest bezradna, bo quady nie są rejestrowane, nie można ich zidentyfikować, a przecież nikt nie będzie się rzucał pod koła. Znane są również przypadki właścicieli quadów, którzy nie mają zarejestrowanych wypożyczalni, a jedynie parkingi, gdzie stoi np. 20 quadów i one są wypożyczane – mówi Tygodnikowi Poradnikowi Rolniczemu Prezes Czaicki.
Dewastacja pól. Czy musi dojść do tragedii, żeby ktoś zareagował?
Dewastacja gruntów rolnych przez urządzających sobie rajdy turystów trwa przez cały rok. Najchętniej jeżdżą, wtedy kiedy jest mokro, bo im większe błoto, tym lepsza zabawa. Jak tłumaczy Czaicki, to ogromny problem, z którym rolnicy walczą już od kilku lat. W roku 2021 MIR skierowała pismo do komendanta małopolskiej policji i do starosty z prośbą o działanie, którzy na pewien czas załagodzili sytuację. Niestety, nie na długo.
– Problem się zaognia. Szczególnie po ostatniej sytuacji, w której grupa rolników interweniowała u jednego z właścicieli wypożyczalni quadów, który był w stosunku do nich bardzo agresywny. Czy musi dojść do tragedii, żeby ktoś zareagował? Mimo tego, że policja w ostatnim czasie zintensyfikowała swoje kontrole i podejmowała liczne interwencje, to rolnicy i mieszkańcy wciąż niechętnie zgłaszają te występki organom ścigania, bojąc się, że sąd umorzy sprawę ze względu na niską szkodliwość czynu, co miało już miejsce w przeszłości – pyta Prezes Izby.
Jak dodaje Stanisław Łuszczek, Przewodniczący rady powiatowej powiatu tatrzańskiego, sam jest jednym z poszkodowanych przez jeżdżących quadami turystów i nie może przejechać przez las, który do niego należy, a agresja ze strony właścicieli wypożyczalni nie jest niczym nowym.
– Biura turystyczne z Krakowa nawiązały z nimi współpracę i przywożą turystów. Doszło nawet do bójki między właścicielem pola a właścicielem wypożyczalni. Za przejazd godzinny takim quadem liczą od 250 do 300 zł. Uprawiają partyzantkę. Dewastują drogi, a drogi mamy polne. Mamy las, przez środek przechodzi droga, to ja już tam ciągnikiem nie przejadę przez te quady i auta terenowe – komentuje Łuszczek.
Jakie są postulaty rolników, których pola są dewastowane?
W związku z narastającym konfliktem między rolnikami a właścicielami wypożyczalni quadów i innych pojazdów, którymi turyści rozjeżdżają pola samorząd rolniczy wspólnie z urzędnikami, posłami, policją i leśnikami postanowił zorganizować spotkanie w Nowym Targu, by sprawa została rozpatrzona na wyższym szczeblu. Obyło się ono 17 lutego br. w starostwie powiatowym. W rozmowach uczestniczyli nie tylko przedstawiciele izb rolniczych z Nowego Targu i Zakopanego, ale także posłowie, urzędnicy, leśnicy, policjanci i oczywiście poszkodowani rolnicy.
– Prawo w Polsce jest ułomne, chociaż stanowi jednoznacznie, że można jeździć po terenach prywatnych, ale po uzgodnieniu z właścicielem, a właściciele wypożyczalni nie robią nic! Po pierwsze chodzi o to, żeby quady były rejestrowane, a po drugie, żeby właściciele wypożyczalni przy zgłaszaniu prowadzenia działalności gospodarczej do urzędu gminy, mieli obowiązek wyznaczenia tras, albo zabezpieczenia tras lub podpisania z właścicielami umów dotyczących tras, po których te quady będą się poruszały. Sytuacja jest kuriozalna. Jak wójt Poronina organizuje Paradę Kumoterek, to musi mieć wszystko uzgodnione, włącznie ze zgodami każdego z właścicieli terenu na przejazd, a właściciel wypożyczalni nie musi nic – mówi Czaicki.
Zobacz też: Jaka kara grozi za jazdę quadem lub crossem po polu rolnika?
Rolnicy nie dostają dopłat, bo rozjeżdżone grunty rolne nie są kwalifikowane
Jednym z największych problemów rolników walczących z turystami dewastującymi ich grunty rolne jest odbieranie dopłat bezpośrednich. Zniszczone działki nie są kwalifikowane, bo ich areał jest zbyt mały.
– U nas są lasy prywatne. Las wspólnoty leśnej w Witowie to jest tak zmasakrowany teren, że tam się nie da w ogóle przejechać. Najgorzej, kiedy jest mokro. Niszczą prywatne działki rolne, bo tylko takie występują w tym rejonie. Przemieszczają się po polach. U nas działki nie są duże. Jeżeli oni przejadą tę działkę w pół, to ona się potem nie nadaje do płatności, bo nie ma określonego areału, a żeby się zakwalifikować, musi być minimum 10 arów. Jeżeli quady je rozjeżdżą, to jest pozamiatane, to rolnik nie dostaje płatności – mówi Stanisław Łuszczek.
Z relacji Mieczysława Dzierżęgi, rolnika mającego pola na zboczu Ostrysza wynika, że kierowcy quadów nie zważają na brak dróg. Jeżdżą po polach, bawiąc się w najlepsze i dewastując uprawy.
– Wulgaryzm i chamstwo ze strony jeżdżących to jest mało powiedziane. Mam działki na zboczu Ostrysza. Jeżdżą po polach w miejscu, gdzie nie ma nawet drogi. Od samej Gubałówki do Ostrysza. Ci quadowcy rozjeżdżają te pola cały czas. Najczęściej pojawiają się w weekendy. Tam jest około 200 właścicieli pól. Nie ma żadnej drogi i wszystko jest rozjeżdżone – opowiada Dzierżęga.
Czytaj artykuł dalej pod galerią zdjęć:
Jak dodaje Prezes Czaicki, użytkownikom quadów niestraszne są zakazy, które regularnie ignorują, pomimo bezwzlędnego zakazu wjazdu do lasów, wjeżdżają, rozjeżdżając przy tym leśne drogi i ścieżki, dewastując runo leśne i płosząc przy tym zwierzęta.
– Zimą jeżdżą skutery śnieżne. W lecie quady płoszą zwierzęta, rolnicy wypasają krowy, a potem przy kontrolach inspekcji są na nich nakładane kary, bo się okazuje, że teren nie może być uznany za pastwisko, bo w połowie jest zdewastowany. Ludzie mają tego dość. Huk, ryk quadów. Rozjeżdżają tereny leśne, lasy, mają zakaz wjazdu do lasu, ale nie ma na nich bata – mówi Czaicki.
Warto zaznaczyć, że na natarczywych użytkowników quadów skarżą się również właściciele górskich pensjonatów, których goście, licząc na wypoczynek na łonie natury, mają fundowany zapach spalin i huk silników.
– Obok naszego domu zrobili parking dla quadów, jest tam ich z 40. Każdego dnia rano są odpalane, żeby się rozgrzały, to jest jedna wielka chmura dymu. Problem jest od 2015 r. Razem z mężem podejmowaliśmy próby blokowania tych przejazdów dużym samochodem, bo dziennie było ich nawet siedemnaście. I tak od rana do wieczora jeździli z góry na dół, na trochę to pomogło, ale teraz znowu jeżdżą – mówi Katarzyna Długopolska, właścicielka
Przeczytaj również: Na motorach i quadach niszczą pola rolnikom. Jak z tym walczyć?
Jak rolnicy chcą rozwiązać problem z użytkownikami quadów?
Na spotkaniu w Nowym Targu ustalono, iż koordynatorem propozycji rozwiązań problemu będzie wójt gminy Kościelisko pan Roman Krupa. Efektem spotkania wstępna jest lista pomysłów na wprowadzenie zmian do przepisów prawa w taki sposób, by te chroniły rolników i ich interesy przed właścicielami wypożyczalni quadów, skuterów śnieżnych i motocykli crossowych i ich użytkownikami:
- obowiązkowa rejestracja pojazdów – quadów, crossów, skuterów itp. wykorzystywanych w działalności gospodarczej,
- obowiązek montowania nadajnika GPS w pojazdach,
- zwiększenie uprawnień straży gminnej, bo często jest bezradna wobec naruszania prawa,
- zwiększenie ilości oznakowania o zakazie wjazdu tego typów pojazdów na określone tereny,
- specjalny rodzaj koncesji na prowadzenie działalności wypożyczania pojazdów,
- powiększenie katalogu wykroczeń – wprowadzenie przepisu w art.151 kodeksu wykroczeń, który mówiłby o tym, że karany byłby wjazd na teren prywatny bez zgody właściciela (dotychczas karany jest wjazd na posesję bez zgody jego właściciela przy równoczesnym spowodowaniu zniszczeń, co ciężko jest udowodnić).
– My nie chcemy zakazać, chcemy, żeby to się odbywało w cywilizowany sposób, tak jak ma to miejsce w innych krajach. Jeśli będzie wyznaczona trasa, to nawet ci ludzie, którzy przyjeżdżają z Polski z quadami, będą mogli przyjechać do właściciela, zapłacić parę złotych i jeździć. Tak to jest, hulaj dusza, piekła nie ma, a jak się rolnik upomni, to jeszcze go okrzyczą. Wójt też ma ograniczone możliwości, bo jak ktoś się zgłosi, to musi wydać zezwolenie – tłumaczy Czaicki.
Jak podsumowuje Prezes Czaicki, we Francji od 9 stycznia 1935 r. istnieje ustawa o prawie śniegu, która daje możliwość czasowej ingerencji w tereny, czy czasowego zajęcia terenu pod wyciąg lub trasę tylko w niezbędnych przypadkach i to pod warunkiem wypłacenia odszkodowania.
– A tu u nas nic nie robią. Ludzie mają dość ryku, płoszenia zwierząt i niszczenia terenu. Czy musi dojść do tragedii? – podsumowuje Czaicki.
Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz