Zapytaliśmy rolników i jednocześnie członków Mazowieckiej Izby Rolniczej o ich opinię na temat ekoschematów i czy w ogóle uda im się z nich skorzystać? Głosy są dość sceptyczne.
Rolnik o nowych dopłatach bezpośrednich: Jedną ręką dają, a drugą zabierają
Łukasz Dąbrowski, rolnik e Starej Wsi Drugiej w powiecie otwockim ma 40-ha gospodarstwo i 60 sztuk bydła. Rocznie produkuje 250 tys. litrów mleka. Gospodarz wprost mówi, że jest zaniepokojony nową Wspólną Polityką Rolną oraz Europejskim Zielonym Ładem.
– Przy intensywnej hodowli, tak jak u nas, zostaną tylko podstawowe dopłaty, znacznie niższe niż wcześniej, przecież nikt się nie będzie bawił w rośliny miododajne czy pomniejszanie stada, aby uzyskać dopłaty z tytułu dobrostanu. Jedną ręką dają, a drugą zabierają – powiedział Łukasz Dąbrowski.
Podstawowe warunki otrzymania dopłat bezpośrednich trudno spełnić, a co dopiero w ekoschematach
Pełen obaw co do ekoschematów i dopłat bezpośrednich na nowych zasadach jest także Sławomir Lasocki z Woli Koryckiej Dolnej (pow. garwoliński), który gospodaruje na 20 ha i utrzymuje 20 stuk bydła.
– Na obecną chwilę nie widzę możliwości skorzystania z jakiegokolwiek ekoschematu w przypadku mojego gospodarstwa. Nie wiem, czy jest to w ogóle gra warta świeczki. Nie wejdę w ekoschematy, bo same warunki podstawowe już są trudne do spełnienia – przyznaje Sławomir Lasocki.
Rolnikowi chodzi o trudne do pełnienia warunki normy GAE6, która zakłada pozostawienie od 1 listopada do 15 lutego okrywy zielonej na 80% powierzchni gruntów ornych Za taką okrywę ARiMR uzna uprawy ozime, trawy na gruntach ornych, międzyplony ozime lub pozostawienie ścierniska, grunty pokryte resztkami pożniwnymi, czy też mulczem.
– Nie będziemy mogli zaorać rżyska na jesieni i zbyt wiele prac zostanie nam na wiosnę i możemy nie zdążyć, zwłaszcza jeśli wiosna jest tak mokra, jak w tym roku – przyznaje rolnik spod Garwolina.
„Będziemy mieli znacznie niższe dopłaty bezpośrednie”
W jego ocenie wielu rolników przerasta nie tylko spełnienie wymogów ekoschematów, ale też sama biurokracja z tym związana. Najtrudniej tę barierę pokonać starszym rolnikom, gdyż złożenie wniosku o dopłaty wymaga umiejętności posługiwania się komputerem, a w przypadku niektórych ekoschematów należy dodatkowo korzystać z aplikacji ARiMR. Na dodatek, rolnicy, którzy nie będą realizować żadnego ekoschematu otrzymają niższe płatności bezpośrednie.
– Większość rolników, a zwłaszcza ci, co produkują intensywnie, a więc i producenci mleka, będą przeważnie korzystać tylko z dopłaty podstawowej. Tak przynajmniej wynika z rozmów, jakie prowadzę z rolnikami. Oznacza to, że będziemy mieli znacznie niższe dopłaty bezpośrednie w czasach, gdy koszty produkcji niesamowicie wzrosły. Zatem nie ma tu żadnej logiki, wszak dopłaty bezpośrednie zostały wymyślone jako łagodzenie wysokich kosztów produkcji w celu utrzymania w miarę niskich cen żywności dla społeczeństwa – podkreśla Sławomir Lasocki.
Bez doradcy trudno złożyć wniosek o dopłaty bezpośrednie
Sceptycznie do ekoschematów i dopłat bezpośrednich na nowych zasadach podchodzi również Janusz Kryszkiewicz z Pobyłkowa Dużego (pow. pułtuski), który ma 30-ha gospodarstwo, w tym hoduje 70 szt. bydła. Warto dodać, że rolnik spod Pułtuska ma duże doświadczenie w kwestii dotacji unijnych dla rolnictwa, ponieważ już 3-krotnie korzystał ze środków na modernizację gospodarstw z PROW i SAPARD oraz 3 razy na różnicowanie działalności rolniczej.
– Byłem na szkoleniu o nowych zasadach przyznawania dopłat bezpośrednich i póki co, czarno to widzę. Sam rolnik tego nie ogarnie, trzeba skorzystać z pomocy doradcy w celu wypełnienia wniosku – podkreśla gospodarz.
– Każdy chciałby otrzymać jak najwyższą dopłatę, ale nawet przyoranie obornika w ciągu 12 godzin sprawi niemały kłopot. Nie jestem też przekonany do uprawy bezorkowej, zresztą nie mamy do niej odpowiednich maszyn, podobnie jak wiele innych gospodarstw – powiedział Janusz Kryszkiewicz.
Andrzej Rutkowski