Rolnicy walczą o to, by w kryteriach szacowania suszy oddzielić produkcję roślinną od zwierzęcej. W przeciwnym wypadku hodowcy zwierząt po raz kolejny nie dostaną pomocy suszowej. W tej sprawie w miniony piątek 4 sierpnia odbył się protest zachodniopomorskiej „Solidarności”, a tydzień później doszło do rozmów z ministerstwem rolnictwa.
Minister Robert Telus poinformował rolników, że zwrócił się z pismem do Komisji Europejskiej w sprawie rozdzielania produkcji roślinnej od produkcji zwierzęcej w celu zwiększenia możliwości udzielania pomocy klęskowej.
– Czekamy na odpowiedź Komisji w tej sprawie, jeśli będzie pozytywna, to wdrożymy ją w życie – zapewnił minister Telus.
Wojciechowski o szacowaniu suszy: rozdzielenie produkcji roślinnej i zwierzęcej jest możliwe
Tyle że komisarz Janusz Wojciechowski już udzielił tej odpowiedzi na Twitterze. Poinformował, że… rozdzielenie produkcji jest jak najbardziej możliwe!
Wyjaśnił, że zgodnie z art. 25 ust. 8 rozporządzenia UE 2472/2022, utratę dochodu można obliczać albo na poziomie rocznej produkcji rolnej gospodarstwa, na poziomie upraw albo zwierząt gospodarskich, a kwota utraty dochodu może zostać zwiększona o inne koszty.
– To znaczy, że szacowanie strat może, ale nie musi być dokonywane na poziomie dochodów całego gospodarstwa. Możliwa do zastosowania jest opcja „rozdzielenia produkcji” i szacowanie strat tylko w uprawach albo tylko w hodowli. Państwa decydują, który system wybiorą i zastosują – rozwiał wątpliwości komisarz Wojciechowski.
„Tu żaden prawnik z żadnego ministerstwa nie może mieć żadnych wątpliwości”
Dodał jeszcze, że „w prawie obowiązuje zasada, że jasne przepisy nie wymagają interpretacji, a przepis art. 25 ust. 8 jest jasny – państwo członkowskie wybiera, liczenie strat na poziomie całego gospodarstwo albo rozdzielenie produkcji”.
– Tu żaden prawnik z żadnego ministerstwa nie może mieć żadnych wątpliwości, że wchodzą w grę 3 opcje, które nie mogą się dublować. Zgoda Komisji Europejskiej nie jest tu do niczego potrzebna – wyjaśnił komisarz.
Rolnicy: Telus upiera się, że musi dostać zgodę KE
Ale, jak informują rolnicy, którzy brali udział w spotkaniu z ministrem rolnictwa,Telus mimo wszystko uzależnia rozdzielenie produkcji od otrzymania zgody z KE.
– To jest niedorzeczne. Komisarz informuje, że zgody nie potrzeba, bo przepisy mówią jasno, że produkcję można rozdzielić, a minister i tak się upiera. Mówiliśmy o tym komisarzowi. Wojciechowski jeszcze przed spotkaniem w ministerstwie zadzwonił do mnie i powiedział żebym przeczytał Telusowi to, co napisał na Twitterze. Przeczytałem, ale nic to nie dało, bo minister się zaparł i czeka na oficjalne pismo z KE. A przecież tej zgody formalnie na papierze nie będzie, bo skoro przepisy są jasne, to zgoda nie jest potrzebna – mówi nam Łukasz Buchajczyk, rolnik z Drawna w woj. zachodniopomorskim.
Pomoc suszowa dopiero w następnym roku. A rolnicy potrzebują pieniędzy już!
W ocenie rolnika minister Telus zasłania się brakiem zgody, a tak naprawdę wcale nie zależy mu na rozdzieleniu produkcji, bo gdy to nastąpi trzeba będzie wypłacić rolnikom więcej pomocy suszowej.
– A pieniędzy w tym roku na suszowe już nie ma. Minister mówi, że dopiero na wiosnę w następnym roku będą wypłaty. Ale my nie możemy czekać. Już potrzebujemy tego wsparcia!– tłumaczy Buchajczyk.
Rolnicy: minister zostawia nas na lodzie
Rolnik żali się, że minister, wbrew zapowiedziom, nie przedstawił im żadnej sensownej propozycji odnośnie szacowania strat w gospodarstwach z produkcją zwierzęcą.
– Minister kazał nam nie protestować, obiecując, że podejmie jakieś działania, a teraz zostawia nas na lodzie. Nie dał nam żadnych alternatyw. Powiedział tylko, że szacowanie suszy u hodowców można zrobić ewentualnie na podstawie faktur zakupu paszy. I wtedy byłaby jakaś rekompensata. Ale na litość! Gdzie ja mam kupić paszę, skoro w naszym regionie nie ma żadnych pasz, nie ma sianokiszonki, bo nie urosła! Więc takie rozwiązanie to fikcja – oburza się rolnik.
Producenci mleka zdruzgotani. Będą redukować stada. „Już w czerwcu sprzedałem 20 krów”
W tej sytuacji on i wielu jego kolegów będą musieli podjąć radykalne działania i z bólem serca zredukować stado krów.
– Za chwilę nie będę miał czym karmić krów. Przez suszę drugiego pokosu praktycznie nie ma, więc teraz skarmiam zapasami na zimę! Już w czerwcu zredukowaliśmy stado o 20 krów. I teraz też nie będzie wyjścia, trzeba będzie kolejne sztuki sprzedać. Do tego dochodzi bardzo niska cena skupu mleka. 1,50 zł/l, które otrzymujemy, jest praktycznie na granicy opłacalności. Tak żyć się nie da – tłumaczy rolnik.
„Mamy gospodarstwo mleczne od 40 lat. Nigdy nie było tak źle”
I ze smutkiem dodaje, że po raz pierwszy odkąd funkcjonuje gospodarstwo rodzinne „Buchajczyk”, czyli od 1984 roku, zapadła decyzja o wygaszaniu produkcji mleka i całkowitej likwidacji stada za 5 lat.
– Były różne kryzysy. Ale tak źle, jak jest teraz to nie było nigdy. Po ponad 40 latach wyjdziemy z produkcji mleka. Trzeba będzie przestawić się na coś innego. Ale jeszcze nie wiemy na co, bo w każdej branży rolnej sytuacja jest beznadziejna – zaznacza rolnik.