Polski sektor mleczarski: eksportujemy polskie produkty mleczne do ponad 130 państw
– Polskie produkty mleczarskie wysyłamy do ponad 130 państw, zatem sektor mleczarski ma najszersze kontakty handlowe ze wszystkich gałęzi przemysłu spożywczego, nawet przemysł mięsny czy owocowo-warzywny nie zbliża się pod tym względem do przemysłu mleczarskiego. W eksporcie można wyróżnić dużą piątkę: Chiny, Kubę, Algierię, Koreę Południową oraz Senegal. Tam naprawdę dużo eksportujemy. W 2022 roku również sporym odbiorcą naszych towarów była Ukraina oraz Indie w roku 2023. Indie są ogromnym i perspektywicznym rynkiem, ale nie ma tam odpowiednich połączeń logistycznych, co znacznie utrudnia transport. Jest to zwłaszcza problemem dla produktów mlecznych, które wymagają transportu w warunkach kontrolowanej temperatury – powiedział Główny Lekarz Weterynarii Krzysztof Jażdżewski.
Spadek eksportu produktów mleczarskich: co stoi za zmniejszoną ilością sprzedawanych do innych krajów towarów?
Eksport produktów mleczarskich nadal wiedzie prym wśród sektora spożywczego, ale z biegiem lat znacznie się uszczuplił pod względem ilościowym. Jak wielu rolników, również Główny Lekarz Weterynarii przyczyny tych zmian upatruje nie tylko w pandemii, ale niestety w spadającej z roku na rok konkurencyjności naszej gospodarki, która z niezależnych od przetwórców oraz producentów przyczyn, jak drogie koszty energii czy też pracownicze, nie jest w stanie zejść z cenami poniżej pewnego pułapu.
– W 2011 roku z Polski wysłaliśmy na eksport aż 3,5 mln ton produktów mlecznych, a obecnie jest to znacznie mniejsza ilość bo 740 tys. ton rocznie. Ostatnie załamanie eksportu miało miejsce w czasie pandemii, bo przed nią ten eksport rocznie wynosił jeszcze nieco ponad 1 mln ton. Zatem trzeba się tu zastanowić, czy tylko pocovidowe zmiany rynku nie pozwalają nam odbudować eksportu, czy może jednak nie jesteśmy już tak konkurencyjni, jak przed pandemią – dodał Główny Lekarz Weterynarii Krzysztof Jażdżewski.
Choroba niebieskiego języka w Polsce: jakie zagrożenie stanowi dla hodowców bydła?
Inną istotną kwestią, jaką wymienił Krzysztof Jażdżewski wśród tych wpływających na produkcję mleczarską w Polsce, oprócz uwarunkowań rynkowych, są choroby zakaźne.
– W Polsce wykryliśmy 7 ognisk choroby niebieskiego języka w roku 2024 oraz 3 ogniska w roku 2025. Jest to serotyp trzeci, który do tej pory nie występował na terenie UE. Wcześniej były takie sereotypy jak czwarty i ósmy, dla których opracowano i wdrożono szczepionki. Dla serotypu trzeciego szczepionki co prawda już są, ale nie zostały jeszcze zarejestrowane na terenie UE. Na 10 ognisk, jakie mamy w Polsce, nigdzie nie wystąpiły objawy kliniczne choroby, a ogniska wykryto na podstawie rutynowych badań – wyjaśnił Główny Lekarz Weterynarii.
– Problem dotyczący niebieskiego języka niestety będzie się nasilał, co wiąże się ze spodziewanym znacznym rozszerzaniem tej choroby w roku 2025 w Polsce, zwłaszcza patrząc na to, co działo się w krajach Europy Zachodniej. Oczywiście mleko nie stanowi żadnego ryzyka roznoszenia tej choroby, gdyż roznoszona jest ona jedynie przez owady kłująco-ssące, a produkty spożywcze nie są wektorem. Dotyczy to zarówno mleka, jak i wołowiny. Jednak konsekwencje ponoszą hodowcy bydła w postaci utrudnień przemieszczania się jego na terenie Polski czy UE – powiedział Krzysztof Jażdżewski.
16 tys. przypadków choroby niebieskiego języka w Niemczech
Zimą przy niskich temperaturach owady roznoszące chorobę teoretycznie nie występują, chyba że w oborze jest wysoka temperatura. Latem te owady wylecą na zewnątrz i dopiero wtedy może wystąpić wiele nowych zakażeń.
– Niebieski język jest o tyle problemowy, że nie ma właściwie żadnej skutecznej administracyjnej metody na powstrzymanie jego rozprzestrzeniania, gdyż jak wspomniałem, jego wektorem są owady i przecież nie wykonamy ogólnokrajowej dezynsekcji. Jedyne co możemy, to jak najszybciej umożliwić szczepienia jak tylko szczepionka zostanie dopuszczona do użytku na terenie UE – stwierdził Krzysztof Jażdżewski.
Główny Lekarz Weterynarii przybliżył też jak wygląda sytuacja choroby niebieskiego języka z krajach Europy Zachodniej.
– W Niemczech przez rok wykryto ok. 16 tys. ognisk choroby niebieskiego języka. Po kilka tysięcy ognisk odnotowano we Francji i w Holandii. Zatem choroba szerzy się bardzo szybko. Największe problemy zdrowotne może wywoływać u owiec, co pokazała sytuacja w Holandii, kiedy w 2023 roku odnotowano tam pierwsze przypadki, to śmiertelność w stadach owiec wynosiła aż 80% – powiedział Krzysztof Jażdżewski.
Na szczęście bydło przechodzi tę chorobę znacznie lżej, jest wiele osobników zarażonych, które w ogóle nie wykazują objawów, niestety jednak bydło łatwiej się zaraża niż owce.
Niebezpieczny przypadek pryszczycy pod Berlinem
– Przez 54 lata nie mieliśmy przypadku pryszczycy w Polsce, aż tu niedaleko nas pod Berlinem 10 stycznia, gdzie utrzymywano 14 bawołów wodnych na potrzeby turystyczne w mini zoo wykryto ognisko pryszczycy. Na szczęście od tego czasu nie stwierdzono żadnego innego ogniska pryszczycy. Wygląda na to, że był to incydent. Jeszcze minie kilka tygodni i najprawdopodobniej będzie potwierdzone, że ten wirus nie krąży w środowisku i alarm zostanie odwołany. Niemniej jest to wskazówka, że nawet tego rodzaju choroba jak pryszczyca, której totalnie nie spodziewaliśmy się w Europie, może do nas trafić. Ten wirus stwierdzony w Niemczech wywołuje ogniska w Turcji i Iranie i możemy się domyślać, że wirus zawędrował właśnie z Turcji. Przecież w Niemczech mieszka wielu Turków, a na nowy rok wyjechali do rodzinnego kraju i wrócili. W ten sposób mógł być ten wirus zawleczony. Mogły też zadziałać służby, ale nie ma żadnego dowodu na ich działanie, tym bardziej, że gdyby tak było, to wirus raczej uderzyłby w duże gospodarstwo towarowe – stwierdził Krzysztof Jażdżewski.
Czytaj więcej: Pryszczyca w stadzie 1400 sztuk bydła. Jak inspekcja chce chronić polskich rolników?
Korea to perspektywiczny kierunek dla polskiego sektora mleczarskiego
Dariusz Sapiński – prezes SM Mlekovita wręczył dyplom uznania i podziękował Głównemu Lekarzowi Weterynarii w imieniu sektora mleczarskiego za wzorową współpracę i jednoczesne przestrzeganie reżimów sanitarnych, co również sprawia, że polskie produkty cieszą się bardzo dobrą opinią na rynkach eksportowych.
– Bez eksportu polskie mleczarstwo nie przetrwa. Liczymy na rozszerzenie listy produktów, jakie eksportujemy do Korei Południowej, śmietankę UHT, mleko zagęszczone, koncentrat białek serwatkowych i mleko bez laktozy. Takie są właśnie oczekiwania strony koreańskiej. Oczywiście już wysyłamy tam duże ilości mleka UHT i serwatki. Warto też rozwinąć eksport do Malezji, bo jest to jeden z najbogatszych krajów w Azji. Zależy też sektorowi mleczarskiemu na przywróceniu handlu z Egiptem. Dobrze układa się współpraca z Chinami, które dużą wagę przywiązują do wizyt dyplomatycznych, dlatego potrzeba więcej wizyt oficjeli państwowych. Inny problem dotyczy tego, że w wyniku pryszczycy Federacja Rosyjska wprowadziła embargo na polskie produkty łącznie z ich transportem do krajów Azji Środkowej, jak Uzbekistan i Kazachstan. Warto porozmawiać z przedstawicielami Federacji Rosyjskiej na temat złagodzenia tych obostrzeń – powiedział Dariusz Sapiński, prezes SM Mlekovita.
– Z Malezją jest taki problem, że mają tam specyficzne wymagania, a mianowicie, aby cały zakład przetwórczy działał w systemie halal, co oczywiście w polskich warunkach jest niemożliwe. I na ten temat trzeba oczywiście rozmawiać, co może doprowadzić do kompromisu. Natomiast bardzo dobrym kierunkiem eksportu jest Korea Południowa, tym bardziej, że kupiliśmy od nich bardzo dużo broni, przez co mamy duży deficyt handlowy i można tego użyć jako oręż do nacisku na większe otworzenie się na nasze towary. Takie też działania podejmiemy, ale muszą być one wsparte inicjatywą obu ambasad. Federacja Rosyjska wykorzystała pryszczycę do zablokowania całej UE, a zważywszy na obecną sytuację międzynarodową, mamy zakaz z MSZ-tu prowadzenia rozmów ze stroną rosyjską, a już tym bardziej zaproszenia ich do Polski – odpowiedział Krzysztof Jażdżewski.
Polski przemysł mleczarski pod wpływem Zielonego Ładu przestaje być konkurencyjny
– Cały czas słyszymy o Zielonym Ładzie, który będzie wiązał się z większymi kosztami zarówno dla producentów, jak i przetwórców w związku z wprowadzeniem jego wymogów. Dlatego pytam, czy produkty spożywcze wpływające do UE z zewnątrz też będą kontrolowane pod kątem zużycia konkretnych pasz czy stosowania zabronionych w UE środków ochrony roślin. Bo jeśli nie, to nie będziemy konkurencyjni i nie tylko przegramy na wewnętrznym unijnym rynku, ale utracimy też rynki eksportowe – powiedział Wiesław Żebrowski, wiceprezes KZSM oraz prezes CSM Ciechanów.
– Za ustalenie warunków importowych odpowiada KE. My prowadzimy wyłącznie kontrole produktów na granicy. Jeśli chodzi o jakość, to nie mogą być one gorsze niż nasze produkty, chodzi o kwestie mikrobiologiczne, chemiczne czy też fizyczne. Oczywiście te kontrole nie obejmują kwestii dobrostanu zwierząt – odpowiedział Główny Lekarz Weterynarii.
Szef polskiej weterynarii poinformował również, że pod nadzorem weterynaryjnym w Polsce jest 296 zakładów przetwórczych sektora mleczarskiego, w tym najwięcej w województwie wielkopolskim – 47, 35 – w województwie mazowieckim i 27 – w województwie łódzkim, a najmniej w pomorskim i zachodniopomorskim, bo po 5 podmiotów.
– Rocznie przeprowadziliśmy 6811 kontroli, w tym 281 kontroli zakładów przetwarzających mleko. Ogólnie w przemyśle spożywczym obserwujemy ogromne braki odpowiednio wyszkolonych pracowników – powiedział Krzysztof Jażdżewski.
Prezes KZSM Arkadiusz Pisarek odniósł się podczas spotkania do dokumentu pod nazwą „ZAPEWNIENIE WARTOŚCI MLEKA strategia dla branży mleczarskiej w Polsce”. Zaznaczył, że oprócz plusów ma on równie wiele minusów, w tym karygodnych i nie do przyjęcia, jak likwidacja obór uwięziowych, które nadal dominują w Polsce.
– Zrobiliśmy ankietę wśród naszych rolników, która potwierdziła, że uwięziowy system utrzymania znacznie przeważa nad wolnostanowiskowym. W tej ankiecie rolnicy również bardzo negatywnie wypowiedzieli się na temat Zielonego Ładu, uznając go właściwie w całości jako nie do przyjęcia. Zarówno rolnicy, jak i przetwórcy mocno podkreślają potrzebę wzmocnienia ich pozycji względem sieci handlowych. Unia Europejska wypracowała konkretny dokument w tym celu, ale niestety może być tak, że wejdzie on w życie dopiero za 2 lata – powiedział prezes Arkadiusz Pisarek.
Andrzej Rutkowski