Rolnik ukarany za zapachy z chlewni
Nadal w bardzo trudnej sytuacji jest Szymon Kluka, rolnik ze wsi Grodzisko w gminie Rzgów. Jego sąsiedzi (małżeństwo) wytoczyli mu proces cywilny. Sąd wydał wyrok i zobowiązał go między innymi do zapłaty im po 30 tys. zł zadość uczynienia wraz z odsetkami naliczanymi od 21 marca 2017 r., czyli od dnia wniesienia pozwu. Sąd także zobowiązał go do wprowadzenia licznych ograniczeń związanych z prowadzeniem produkcji trzody chlewnej oraz do zaprzestania „naruszeń prawa własności nieruchomości położonej w miejscowości Grodzisko” należącej do małżeństwa powodów oraz pokrycia ich kosztów procesu wynoszących prawie 40 tys. zł.
Szymon Kluka prowadzi niewielkie gospodarstwo zajmujące się produkcją trzody chlewnej. W 2013 r. wybudował nową chlewnię z systemem utrzymania zwierząt na rusztach, w której maksymalnie utrzymuje 360 szt. tuczników. Wcześniej dysponował starszym obiektem inwentarskim w którym znajdowało się 130 szt. świń. Jak stwierdził Sąd, to nie były jedyne zwierzęta, jakie znajdowały się w gospodarstwie. Inwentarz stanowiły także krowy mleczne i bydło opasowe razem ok. 10 szt. oraz kury i kaczki ok. 50 szt. Gospodarstwo i produkcja zwierzęca była przez rolnika prowadzona od 2004 r. W 2010 r. położoną w sąsiedztwie jego gospodarstwa działkę kupiło małżeństwo z Łodzi. Był to grunt rolny zabudowany. Rok później dokupiło kolejną i rozpoczęło budowę budynku mieszkalnego. Została ona ukończona w 2013 r. Małżeństwo najpierw próbowało podważyć legalność pozwoleń na budowę oraz decyzji niezbędnych do jego wydania oraz tych określających, że chlewnia działa zgodnie z prawem i nie łamie przepisów środowiskowych. Nie udało się tego im dokonać na drodze postępowań sądowo – administracyjnych. Kiedy procedury potwierdziły legalność chlewni został przeciwko rolnikowi skierowany pozew do sądu cywilnego. Sąd uznał, że funkcjonowanie chlewni powoduje dokonywanie naruszeń między innymi na podstawie art. 144 k.c.
Art. 144. Właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.
Dla Sądu nie miało znaczenia, że chlewnia została wybudowana zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, który przewidywał teren w miejscowości Grodzisko pod zabudowę zagrodową i mieszkaniową jednorodzinną, zabudowę usługową i produkcyjną o uciążliwości nie wykraczającej poza granice działki oraz zakaz lokalizacji zabudowy inwentarskiej powyżej 50 DJP.
Wyrok został nagłośniony przez media i wywołał oburzenie wielu organizacji rolniczych. Minister rolnictwa pojawił się 19 września w gospodarstwie Szymona Kluki. Padły obietnice wparcia i pomocy w procedurze złożenia wniosku o jego kasację. Minister zapowiedział także bardziej konkretne informacje w tej sprawie, które miał przedstawić podczas spotkania w Izbie Rolniczej Województwa Łódzkiego. Te odbyło się 30 września.
Rolnicy spod Łodzi mają problem z wywożeniem obornika. „Musimy przepraszać ludzi”
W Łodzi rolnicy szybko upomnieli się o sprawę Szymona Kluki oraz zwrócili uwagę, że mają coraz większe problemy związane z produkcją rolną. Wieś jest kolonizowana przez mieszkańców dużych miast, a oni choć prowadzą swoje gospodarstwa od pokoleń stają się niepożądanymi gośćmi na obszarach wiejskich.
– Mamy problem z wywożeniem obornika. To jest skandal, że nie możemy tego robić, mimo, że przestrzegamy surowych regulacji, które obowiązują. Panie ministrze, trzeba szybko wprowadzić odpowiednie przepisy, które nam to zagwarantują i rozbiją wszelkie wątpliwości. Dlaczego nie ma ustawy zagrodowej. My wyjeżdżając w pole, musimy przepraszać ludzi, którzy się niedawno osiedlili. Oni nam przeszkadzają pracować. To nie my prosiliśmy, aby oni do nas przyszli i zamieszkali. Oburzenie też wywołuje stosowanie gnojowicy. Należy wprowadzić ustawę, która jasno będzie określać, że to rolnik ma pierwszeństwo na wsi. Niech to będzie ustawa zagrodowa nie odorowa. Boję się, że wprowadzi ona takie regulacje, że już żadnych nawozów organicznych nie będziemy mogli stosować, bo zostanie źle napisana – mówił do ministra jeden z rolników.
Rolnicy chcą pomóc producentowi świń, który musi zapłacić karę
Na trudną sytuację Szymona Kluki zwrócił też uwagę Janusz Terka, szef piotrkowskiej Solidarności RI.
– Prawnicy, którzy zajmują się tą sprawą twierdzą, że przysługuje nam kasacja tego wyroku. Jest duże zamieszanie, bo jeden z pana wiceministrów twierdzi coś innego. Liczymy, że odpowie pan na nasze prośby, jakie składaliśmy w gospodarstwie Szymona w trakcie pana wizyty. Że padną deklaracje o formie wsparcia ministerstwa dla rolnika i tej sprawy. Uważamy, że musi być uchwalona ustawa chroniąca rolnictwo w Polsce. Ta sprawa to może być precedens i w jej wyniku zaczną przeciw rolnikom być kierowane podobne takie pozwy – mówił Janusz Terka.
Co minister rolnictwa robi w sprawie rolnika sądzonego za zapachy z chlewni?
Minister zabierając głos odniósł się najpierw do spraw bieżących. Wspomniał o protestach i o tym, że rolnicy walczyli o słuszne sprawy. Wspomniał, że Izby Rolnicze są dobrym forum do dyskusji i że przez KRIR powinny być kierowane sprawy dotyczący problemów rolników w formie składanych pism.
– Jeśli chodzi o zapachy. Słuchajcie cieszymy się z tego, że wieś łódzka mniej się wyludnia. Wyludnienie dzieje się na wschodzie, gdzie jest słaba infrastruktura. Nie ma dobrych połączeń komunikacyjnych do miejsc pracy czy też samej pracy. Generalnie w ostatnich latach zwiększyła się liczba mieszkańców wsi. Oczywiście tak się dzieje wokoło aglomeracji miejskich, gdzie jest dobra infrastruktura. Zdarza się jednocześnie, że rolnicy są tam w mniejszości. Tylko kilku zajmuje się rolnictwem. W przeszłości było 100 gospodarstw teraz zostały 3 – 4 może 5. Oni przejmują ziemię i ją uprawiają. Dlatego pracujemy nad ustawą o dzierżawie, bo ci co dzierżawią na zasadzie umowy ustnej często nie mogą korzystać z wielu dopłat, bo nie ma ona odzwierciedlenia w Agencji – powiedział Czesław Siekierski.
Tyle o sprawie rolnika i wyroku Sądu. Minister stwierdził jeszcze, że nie wie, co powiedział jego wiceminister i że pozostała decyzja Sądu Najwyższego i on ma nadzieje, że prawnicy, którzy zajmują się sprawą zrobią wszystko, aby przeprowadzić ją w sposób należyty. Że będą mieli argumenty, aby skłonić Sąd do kasacji. Wyrok ten jest ważny, bo chodzi o nastawienie do całego rolnictwa.
Minister bardziej zdecydowanej wypowiedzi udzielił dopiero wywołany przez dziennikarzy, którzy przypomnieli mu, że medialna afera związana ze sprawą chlewni w Grodzisku trwa od miesiąca, a podczas spotkania miały paść w związku z nią konkrety. Minister został zapytany, czy cokolwiek ministerstwo robi w tej kwestii.
– Muszą się przygotować nasi prawnicy. Sam byłem u pana Szymona. Możemy zrobić protest przed sądem podjąć jakąś inną formułę działań. Opinia jest zrobiona. Wiem, że czas biegnie i mam tego świadomość. Zostało to przekazane prawnikom. Ja tak samo jak inni jestem zainteresowany odpowiednim zakończeniem tej sprawy, aby nie było takiej sytuacji w Polsce więcej. Naprawdę moje zaangażowanie jest wyjątkowo duże w tej sprawie. Jeśli trzeba będzie, należy skorzystać z prywatnej kancelarii prawnej. Jak będą prowadzić sprawę prawnicy ministerstwa to będzie posądzenie, że może ci prawnicy byli za słabi, za mało przygotowani. Lepsze będzie skorzystanie z prywatnej kancelarii prawnej; nie obawiajmy się tego. Sprawa jest wyjątkowo ważna, tak aby nie wytworzył się precedens – powiedział Czesław Siekierski.
Ministrowi przypomniano, że ze strony kierownictwa resortu padła obietnica wystąpienia do prokuratora generalnego albo Rzecznika Praw Obywatelskich.
– Procedura wystąpienia do RPO jest realizowana. On jest od tego ma kompetencje w tym zakresie. Analizowane są inne ścieżki. Nie chcemy zrobić żadnych błędów tutaj nic nie można zrobić na skróty. System, jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości jest naprawiany. Sprawy długo trwają na szczeblu krajowym. Nie chcę się dalej wypowiadać. Ten wyrok jest. Nikt się nie spodziewał, że niezależny sąd oceni tak całą sytuację. Chodzi tu nie tylko o pana Szymona, ale o sytuację w całej Polsce – zakończył Czesław Siekierski.
1000 stron dokumentacji ws. rolnika z Grodziska
Wcześniej obecny na spotkaniu Wiktor Szmulewicz, prezes KRIR zapowiedział pomoc Rady i obiecał wsparcie jej prawników. Zaprosił także na następny dzień Szymona Klukę do jej głównej siedziby. Po wypowiedzi ministra zaproszenie powtórzył.
– Poprosiłem moich prawników, aby zajęli się sprawą. Rozmawiałem z panem Szymonem i ustaliliśmy, że otrzymam pełną dokumentację. Jest jej 5 segregatorów to mniej więcej 1000 stron. Prawnicy będą pracować. Musimy ustalić co dalej. Prawnicy ocenią, czy pan Szymon sam ma wystąpić ze skargą na orzeczenie, czy też powinien zrobić to Rzecznik bądź Prokurator Generalny. Ministerstwo mogłoby poprzeć wniosek, by pokazać, że rząd stoi po stronie rolnika – mówił Wiktor Szmulewicz.
Wojciechowski: bez trudu można wykazać, że chlewnia na 300 świń nie wykracza ponad przeciętną miarę
Do sprawy pana Szymona odniósł się też unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski. W mediach społecznościowych ocenił, że wyrok niewątpliwie narusza konstytucyjną wolność prowadzenia rodzinnych gospodarstw rolnych na wsi.
Jego zdaniem Prokurator Generalny (lub RPO) powinien wnieść skargę nadzwyczajną i bez trudu wykazać, że chlewnia na 300 świń nie wykracza ponad przeciętną miarę, jest zgodna ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem gospodarstw rolnych na wsi i w pełni odpowiada stosunkom miejscowym.
– Może być wniesiona skarga nadzwyczajna, o ile…orzeczenie narusza zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w Konstytucji – komisarz przytacza art. 89 ustawy o Sądzie Najwyższym i dodaje, że dzięki wprowadzonej do polskiego prawa skardze nadzwyczajnej państwo nie jest już bezradne wobec niesprawiedliwości podobnych do tej spod Łodzi.
Sąd porównał chlewnię na 360 szt. tuczników do przemysłowej fermy
Wyrok Sądu Okręgowego budzi zdumienie. Zwłaszcza jego uzasadnienie, w którym chlewnia na 360 szt. tuczników porównywana jest do przemysłowej fermy trzody. Sąd też stwierdził, że rolnik „podjął decyzję o zbudowaniu fermy przemysłowej w czasie, gdy rolniczy charakter miejscowość Grodzisko, z racji swojego położenia w niewielkiej odległości od dużego miasta uległ przekształceniu w miejscowość, w której zaspokajane są przede wszystkim potrzeby mieszkaniowe mieszkańców”.
Tomasz Ślęzak