Ceny mleka na sklepowych półkach w ostatnich dniach wzrosły. Na przykład w Biedronce Łaciate 3,2 proc. kosztuje 4,19 zł, a Wypasione 4,49 zł/l. W Lidlu za Pilos trzeba zapłacić 3,79 zł. Natomiast w osiedlowych sklepach mleko znanych marek potrafi kosztować już powyżej 5 zł. A jeszcze we wrześniu ceny te oscylowały wokół 3,50-4 zł.
Jakie są aktualne ceny mleka w skupie?
Niestety, tak dużego wzrostu cen mleka nie widzą rolnicy. Owszem, surowiec w skupie drożeje, ale nie tak dynamicznie. We wrześniu mleczarnie płaciły tylko o 7 groszy więcej niż w sierpniu. Większość pieniędzy trafia więc do kieszeni supermarketów.
– Teraz dostaję za mleko 2,30 zł brutto. Moja spółdzielnia OSM Giżycko od października zwiększyła cenę o 2 gr za jednostkę tłuszczu oraz 1 gr za jednostkę białka. A w sklepie mleko zdrożało do 4,50 zł. Znowu ktoś zarabia, tylko nie rolnicy. Gdzie tu logika? – zastanawia się Konrad Krupiński, wiceprezes Warmińsko-Mazurskiego Związku Hodowców Bydła Mlecznego.
Rolnik z Podlasia: nie wiem, czy za miesiąc znowu nie będzie spadków cen mleka
Tomasz Cieślik, producent mleka z Podlasia też podkreśla, że cena mleka, którą skupy proponują rolnikom, nawet po podwyżkach, niewiele się zmieniła.
– Jeszcze przed obecnymi podwyżkami dostawałem 2,10 zł/l, teraz dostaję 2,20 – 2,25 zł/l netto. Obiecują nam jednomiesięczne premie kukurydziane, więc nie są to podwyżki, które zostały na stałe wprowadzone do cenników. Nie wiem, czy za miesiąc znowu nie będzie spadków – tłumaczy w rozmowie z nami Cieślik. I dodaje, że rolnicy są rozgrywani przez duże podmioty handlowe, dyktujące cenę mleczarniom, które nie mają dostatecznej siły przebicia.
Koszty produkcji mleka mocno wzrosły
Podwyżki w skupie nie przekładają się jednak na wzrost opłacalności produkcji mleka, bo zjadają ją galopujące wręcz koszty. Dotyczy to zarówno środków do produkcji roślinnej, czyli bazy paszowej, jak i pozostałych kosztów typu maszyny, paliwo i prąd.
– U nas była ogromna susza, choć oczywiście aplikacja suszowa tego nie pokazuje. Brakuje nam pasz, ceny bel sianokiszonki są bardzo wysokie, słomy jeszcze wyższe. A mleko w skupie dopiero coś zaczyna drgać. Do tego dochodzą ogromne straty, jakie w tym roku odczujemy z powodu niższych dopłat bezpośrednich. Ja na samej kukurydzy będę mieć stratę 27 tys. zł, bo stawka za Integrowaną Produkcję spadła o 550 zł/ha. Do tego plon kukurydzy był niski, a słomy jest bardzo mało – mówi rolnik.
Obora za 4 mln zł, ciągnik za pół mln zł. Młodych rolników nie stać na produkcję mleka
W Polsce ubywa też gospodarstw mlecznych. Jak wynika z danych GUS, na koniec czerwca 2024 roku pogłowie krów wynosiło ponad 2 miliony, co oznacza spadek o 5,5 proc. w porównaniu do grudnia poprzedniego roku. Ale trudno się dziwić rolnikom, że ograniczają hodowlę krów – produkcja mleka to bardzo ciężki kawałek chleba.
– Młodzi nie chcą zajmować się hodowlą, bo zwyczajnie ich na to nie stać. Koszt wybudowania obory to teraz 4 mln zł, a wizja zysków jest raczej mglista. Skro młody rolnik widzi, że go nie stać na postawienie budynku, w którym będzie się lżej pracować, to po co ma się zarzynać? Pomijam już fakt, że w oborze trzeba być świątek piątek – podkreśla Krupiński.
Rolnik dodaje też, że młodych odstraszają ceny maszyn rolniczych. Przykładowo ciągnik 20 lat temu kosztował 150 tys. zł, dziś dochodzi do pół miliona zł. Rozrzutnik obornika 10 lat temu kosztował 110 tys. zł, a teraz kosztuje 230 tys. zł.
– A mleko na przestrzeni tych lat zdrożało raptem 60 gr. Więc młodzi nie chcą zostawać na gospodarce, bo jak policzą koszty i zyski to po prostu im się to nie spina. Poza tym jest teraz problem, żeby uzyskać jakieś normalne dofinansowanie z Unii Europejskiej. Obecnie głównie dotowane są gospodarstwa ekologiczne lub inwestycje proklimatyczne – podkreśla.
To powoduje, że mniejsze gospodarstwa mleczne nie widzą perspektyw i likwidują stada, zmieniając profil produkcji chociażby na mniej wymagające bydło opasowe.
– Budują się tylko wielkie obory, a mniejsze są likwidowane. To jest zarzynanie swojego rynku, bo przecież ten, kto raz przestał produkować mleko już do tego nie wróci – podkreśla Cieślik.
Kamila Szałaj, Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz