W piątek 12 maja zachodniopomorscy rolnicy z NSZZ „Solidarność” RI oraz przedstawiciele innych organizacji rolniczych spotkali się z komisarzem UE ds. rolnictwa Januszem Wojciechowskim. Spotkanie zorganizował Jakub Buchajczyk z Gospodarstwa Rolno-Hodowlanego „GR Buchajczyk”. Rozmowa odbyła się w formule on-line i dotyczyła przede wszystkim kryzysu na rynku zbóż i cen nawozów, które w Polsce są wyższe niż w innych krajach UE.
Atmosfera była bardzo gorąca, ale nie ma się co dziwić. To największa zapaść w rolnictwie od lat. Wielu gospodarzy staje dziś przed widmem bankructwa, bo biorąc kredyty, biznesplany układali pod zupełnie inne ceny skupu. A dziś są one o połowę niższe niż rok temu i dużo niższe niż w krajach UE.
W Polsce pszenica tańsza o 30 proc. niż na Matifie. „Niektórzy rolnicy nie mają nawet na paliwo”
Wiesław Gryn z „Oszukanej Wsi” zwrócił uwagę, że różnice w cenie skupu pszenicy w Polsce, zwłaszcza na wschodniej ścianie, w porównaniu do giełdy Matif są ogromne. W Polsce stawki są nawet o 30 proc. niższe.
– Cena pszenicy na Matifie wynosi obecnie ok. 230 euro/t. W przeliczeniu na złotówki to jest 1050 zł/t. A w Polsce w województwach wschodnich jest to 700 zł! Czyli o 30 proc. niżej. Unia Europejska do tego była stworzona, żeby chronić polskie i europejskie rolnictwo przed takimi nieekonomicznymi i dumpingowymi praktykami – zaznaczył Gryn.
Rację przyznał mu Stanisław Barna, działacz Solidarności Rolników Indywidualnych i organizator protestu w Szczecinie, który wyliczył, że w Niemczech ceny pszenicy czy rzepaku są o 400-500 zł wyższe.
– Matif też wskazuje, że w UE ceny skupu są wyższe niż w Polsce. A wy się cały czas się upieracie, że mamy być równi z Ukrainą. Nie, nie może tak być! Wpuściliście razem z polskim rządem na nasz kraj wszystko jak leci, choć mieliście to wyeksportować korytarzem solidarnościowym. Niestety, tak się nie stało. Ziarno zostało wysypane u nas i teraz mamy wielkie problemy. Wielu z nas nie ma za co płacić KOWR-owi, nie ma za co opłacać kredytów, a niektórzy nie mają nawet na paliwo – zarzucał komisarzowi Barna.
Spośród krajów przyfrontowych tylko Polska i Bułgaria miały nadwyżkę
Gryn zwrócił uwagę, że w Polsce sytuacja jest wyjątkowo zła, gorsza niż w innych krajach przygranicznych. Zarówno Węgry, jak i Rumunia, które w ubiegłym roku nawiedziła ogromna susza, w pewnym stopniu zastąpiły lukę podażową ukraińskim zbożem.
– Powinien pan wiedzieć jako gospodarz całej UE, że Węgry i Rumunia zanotowały w ubiegłym roku niespotykaną od 60 lat suszę. Więc to, co sprowadzili z Ukrainy to akurat taka ilość, jaka im wyschła. Natomiast w Polsce był akurat odwrotny rok. Myśmy mieli 35 milionów ton produkcji. Zużyliśmy 29 mln, a 6 mln mamy nadwyżki. Do tego trzeba doliczyć 3 mln ton zapasów z jeszcze poprzednich żniw oraz 3 mln ton z Ukrainy. Łącznie mamy więc ponad 11 milionów ton zapasów. Z tego, daj Boże, może uda się sprzedać 3 mln ton. Takie są realia. Panie komisarzu, z matematyką się nie dyskutuje! – zaznaczył Gryn.
Komisarz Wojciechowski przyznał, że rzeczywiście spośród krajów przyfrontowych tylko Polska i Bułgaria miały nadwyżkę.
– Rumunia miała mniej zboża wraz z importem niż własnej produkcji przed rokiem, bo rzeczywiście była susza – powiedział komisarz.
Gryn: my tu rozmawiamy, a na granicy rozładowywane są wagony ze zbożem na polski rynek
Rolnik zarzucił komisarzowi, że UE nie wie, co się dzieje na polskich granicach. Ocenił też, że tranzyt nie działa, jak powinien, bo w Chełmie i Hrubieszowie stoją wagony pełne zboża, które będzie rozładowane na polski rynek.
– Ochrona naszych granic jest zerowa. My tu teraz rozmawiamy, a tam prawdopodobnie są rozładowywane wagony ze zbożem na polski rynek. I to nie jest żaden tranzyt. Tam nie ma ani jednej plomby, przy użyciu której kabaretowo się wozi po Polsce 5 samochodów. My wiemy, że jeździ po 20-30 tirów bez jednej plomby. W Hrubieszowie i w Chełmie stoi ponad 20 tysięcy t kukurydzy i pszenicy, która jest przeznaczona dla polskich kontrahentów. Oni odbierają to sukcesywnie w nocy i w weekend, tak żeby społeczeństwo nie widziało – powiedział Gryn. Zasugerował, żeby komisarz w tej sprawie zadzwonił do ministra rolnictwa Roberta Telusa, by potwierdził, czy to prawda.
„W ciągu dwóch lat 70 proc. rolników przy takiej decyzyjności komisarza i UE zbankrutuje”
Rolnik zarzucił Wojciechowskiemu, że UE wpuszcza na unijny rynek modyfikowane genetycznie zboża z Ukrainy, sprzedawane po 100 euro/t.
– To jest cena dumpingowa. Nie da się po tej cenie wyprodukować zboża w Europie, ale konsumować, i to genetyczne modyfikowane, już można – powiedział.
Rolnik ocenił, że „w ciągu dwóch lat 70 proc. rolników przy takiej decyzyjności komisarza i UE zbankrutuje”.
Wojciechowski: zakaz importu nie jest opłacalny dla UE
Wojciechowski zaznaczył, że rozumie te zarzuty, ale nie da się zrezygnować z importu. Wyliczył, że UE ma 58 mld euro nadwyżki handlowej z rynkami trzecimi. Ok. 200 mld wynosi eksport, import ok. 140 mld zł.
– W tej sytuacji ustawianie barier i szlabanów handlowych nie jest generalnie dla UE opłacalne. Podobnie dla Polski, która jest wielkim eksporterem na rynku unijnym i pozaunijnym. Często słyszę takie postulaty: nie dawajcie nam żadnych dopłat, żadnej jałmużny, tylko dobrego kupca, dobrą cenę skupu, dopłaty do eksportu i zakaz importu. Wtedy sobie świetnie poradzimy. No nie. Tak to nie funkcjonuje. Musimy się liczyć z realiami – zaznaczył komisarz. Zaapelował, by nie deprecjonować pomocy, która została udzielona polskim rolnikom.
– Cóż można zrobić innego, jeśli rynek się zrujnował? Powinniśmy docenić skalę tak wyjątkowej pomocy – ocenił komisarz.
Rolnicy oburzeni spadkiem cen skupu. „Pszenica razem z dopłatą wychodzi po 1000 zł”
Rolnicy zarzucili jednak, że podmioty skupowe w odpowiedzi na uruchomienie dopłat obniżyły ceny. W efekcie spadki są większe niż dopłaty.
– Sytuacja jest dramatyczna. Już straciliśmy na pszenicy ok. 1000 zł/t. W tej chwili w Hrubieszowie cena wynosi 650 zł/t. Nawet jeśli rolnik dostanie te 400 zł obiecanej dopłaty, to z czego ma się cieszyć, panie komisarzu? Tu nie ma się z czego cieszyć, bo ta pszenica razem z dopłatą nadal jest po 1000 zł! A powinna być po 1500 zł – ocenił Stanisław Barna.
– Te 400 zł to jest kropla w morzu potrzeb. Matematyka mówi jasno: opłacalność produkcji pszenicy jest powyżej 1500 zł. A my z dopłatą mamy 1000-1100 zł/t! Gratuluje takich rozwiązań i wpędzania polskiego rolnika w problemy – tak Barna sarkastycznie ocenił rządową pomoc. Dodał, że takiego kryzysu w rolnictwie jeszcze nie pamięta.
Barna: do pszenicy i rzepaku rolnik musi dopłacić po 1000 zł
Wyliczył też, że polscy producenci zbóż i rzepaku tracą na ubiegłorocznych zbiorach potężne pieniądze.
– Przy takiej cenie jak obecnie przy 6 tonach z ha my musimy dopłacić 1000 zł. Jeśli zaś chodzi o rzepak, przy cenie 2000 zł i plonie 3,5 t/ha też musimy dołożyć 1000 zł. Z czego mamy dokładać? Nawet z Waszymi pomocami nie damy rady – denerwował się Barna, który obawia się, że czeka go likwidacja gospodarstwa, bo nie będzie w stanie spłacić kredytów.
Barna do komisarza: „Puknijcie się w piersi do swojego sumienia! Przewaliliście 10 miesięcy!”
Rolników drażni też narracja rządu i komisarza Wojciechowskiego na temat wielkości pomocy, jakiej Polska i UE udzielą poszkodowanym gospodarzom.
– Chwalicie się tym, jaką to ogromną pomoc dla rolników uruchamiacie. To jest niegodne traktowanie polskiego rolnika z ust pana i rządzących! Panie komisarzu, puknijcie się w piersi do swojego sumienia! Przewaliliście 10 miesięcy jako UE i rząd! Dopiero po 10 miesiącach się obudziliście i chwalicie się, że zablokowaliście handel z Ukrainą. Naprawdę, panie komisarzu, proszę uderzyć się w pierś. Przecież pan powinien walczyć o swój kraj – zaznaczył Barna.
„Czekaliście aż do teraz, bo wyszliśmy na drogi i zaczęliśmy huczeć”
Wytknął komisarzowi, że nie dotrzymał danej kilka miesięcy temu obietnicy, że pomoże polskim rolnikom w kwestii napływu ukraińskiego zboża.
– Apelowaliśmy o pomoc już wtedy, gdy pszenica kosztowała 1600 zł. Pomógł nam pan? Czekaliście aż do teraz, bo wyszliśmy na drogi i zaczęliśmy huczeć. Dopiero wtedy zaczęliście się nami interesować! Dlaczego pan się o nas nie upomina? – denerwował się Barna.
Wojciechowski: mam prawie 20 ministrów na głowie, którzy sprzeciwiają się zakazowi importu z Ukrainy
W odpowiedzi na zarzuty Barny komisarz Wojciechowski zaznaczył, że KE nie ustala cen pszenicy.
– Mówiąc o pomocy, trzeba patrzeć realnie. Ja nie obiecam panu, że pójdę i zatrzymam import z Ukrainy, bo cała Europa nie chce go zatrzymywać. Ja mam dzisiaj prawie 20 ministrów na głowie, którzy sprzeciwiają się zakazowi importu ukraińskich produktów do 5 krajów. To nie jest tak, że się pokrzyczy w Polsce i wszyscy w Europie przytakną: tak jest, trzeba zatrzymać import z Ukrainy – powiedział komisarz.
Gryn: nawozy w Niemczech tańsze o 500 zł, kupiłem 3 tiry
Gryn oburzał się także w kwestii cen nawozów, które w Polsce są dużo droższe niż w innych krajach UE. Na przykład w Niemczech popularny saletrzak jest dziś o 450 zł/t tańszy.
– Ja sprowadziłem trzy tiry nawozów z Niemiec. Kosztują one 500 zł/t taniej niż w Polsce. Do wglądu mogę panu dać faktury. Mało tego, na Ukrainę polski nawóz też idzie 500 zł tańszy. Również mogę panu przekazać listy przewozowe. Nie wiem, jakim cudem Polska jako ten najlepszy kraj, wyspa zielona, ma najdroższe nawozy – denerwował się Gryn.
Komisarz zaznaczył, że ani on, ani UE nie ustala cen nawozów. Przyznał, że nie wie, skąd aż takie różnice w cenach.
-Ale jeśli można kupić nawóz gdzieś na innym rynku, to jest to właśnie wartość wspólnego rynku UE – powiedział.
Barna: ktoś w UE chce zniszczyć polskie rolnictwo
W ocenie rolników obecna sytuacja dowodzi, że komuś w UE mocno zależy na zniszczeniu polskiego rolnictwa.
– Rozwinęliśmy się bardzo mocno. Dostaliśmy wiele pomocy, jak np. dopłaty do maszyn, dzięki którym dosprzętowiliśmy się. I teraz któremuś krajowi unijnemu zależy na tym, żeby to polskie rolnictwo rozłożyć. A pan jest tam od tego, żeby dopilnować, żeby tak się nie stało – mówił Barna.
W Niemczech dopłaty bezpośrednie dużo wyższe niż w Polsce
Rolnicy są rozżaleni także nierównymi dopłatami bezpośrednimi. Mimo wielu obietnic rządu, Polska nadal odstaje od innych krajów. Podstawowa płatność w Polsce wynosi 115 euro/ha, w Niemczech – 156 euro/ha. U nas płatność uzupełniająca to 39 euro/ha, a w Niemczech – 69 euro/ha.
– To jesteśmy w tej Unii, czy nie? Czy tak ma wyglądać to równe traktowanie? – dopytywał Barna.
Kamila Szałaj