Polska wieś poważnie traktuje wybory lokalne
Wybory samorządowe dowiodły, że w polskiej polityce zmieniło się niewiele. Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, ale nie będzie rządzić w większości sejmików wojewódzkich.
Po raz kolejny dowiodły także, że polska wieś znacznie poważniej niż miasto traktuje wybory, w których decyduje się, kto będzie kierował lokalnymi samorządami. O ile bowiem w gminach do 5000 mieszkańców, a więc typowo wiejskich, w głosowaniu wzięło udział 57% uprawnionych, to w miastach było ich o 7% mniej. Sąsiad, czy kuzyn startujący na radnego w gminie zazwyczaj mobilizuje skuteczniej (czasami, żeby zagłosować przeciw) niż tzw. wielka polityka w wyborach na prezydentów miast czy do sejmików.
Co przeczytasz w artykule?
- Rolnicy i ich rodziny to 2 miliony wyborców
- Czy dopłaty do zbóż pozwolą opróżnić silosy ze zbożem?
- O czym będą eurowybory? Co z Zielonym Ładem?
- Jak uwolnienie cen energii wpłynie na rolnictwo?
- Powstaje strategia dla mleczarstwa. Co ona da?
Rolnicy i ich rodziny to 2 mln wyborców
Rozpisuję się o polityce, bo w mediach pojawiła się teza, że to poparcie rolników dało dobry wynik PiS w wyborach. A to przecież żadne zaskoczenie. W kwietniu 2024 r. rządzący zebrali owoce opieszałości w negocjacjach z protestującymi.
Kilka spotkań z Donaldem Tuskiem i zapewnienia, że premier rozmawiał z Ursulą von der Leyen, przewodniczącą Komisji Europejskiej i załatwił złagodzenie Zielonego Ładu, absolutnie niczego nie rozwiązały. I choć z dróg znikły blokady, a media po wyborach zachłysnęły się tym, kto przestanie rządzić Gdynią, to realne problemy pozostały nierozwiązane. W Gdyni proszę państwa mieszka 240 tys. osób. Wniosków o dopłaty bezpośrednie trafia do ARiMR około 1,3 mln. Spora część z nich nie pochodzi zapewne z gospodarstw towarowych. Jednak wniosków o dopłaty do nawozów, przy pierwszym podejściu w 2022 r. było aż 426 tys. A przecież w tych gospodarstwach mieszkają przeważnie całe rodziny. Mamy więc grupę około 2 mln ludzi mocno związanych z rolnictwem. Dwa miliony głosów może przesądzić o wyniku wyborów w Polsce.
Czy dopłaty do zbóż pozwolą opróżnić silosy przed żniwami?
A co przed nami? Za oknami wiosna, sezon wegetacyjny rozpoczął się znacznie wcześniej niż przed rokiem. Zima nie zaszkodziła plantacjom, ziemia jest nasycona wodą. To oczywiście zapowiedź dobrych zbiorów, choć nie można ich prognozować w kwietniu. Wiele jeszcze może się wydarzyć – przymrozki, susze, ulewy, gradobicia. Warsztat pod chmurką nie raz i nie dwa zaskakiwał nawet najlepiej przygotowanych na niespodzianki. Rząd jednak już dziś powinien przygotować się na to, że ziarna będzie pod dostatkiem w Polsce, w Europie i w Ukrainie. Uruchomienie dopłat do zbóż pozwoli opróżnić magazyny przed żniwami.
O czym będą eurowybory? Co z Zielonym Ładem?
Przed nami także wybory do Parlamentu Europejskiego na początku czerwca. To już tylko półtora miesiąca. Ciekawe, o czym będą te wybory? Czy o religii klimatycznej zdobywającej na brukselskich salonach coraz więcej wyznawców, czyli o Zielonym Ładzie i pochodnych tego szalonego planu? Stanowisko rolników na temat tego ZŁa jest znane. Ciekawe czy wyniki tych wyborów pokażą, co sądzą mieszkańcy miast, którzy niebawem zaczną płacić za audyty energetyczne ich mieszkań i domów oraz wymianę ogrzewania na tzw. ekologiczne.
Jak uwolnienie cen energii wpłynie na rolnictwo?
Kolejna ważna data to uwolnienie cen energii od 1 lipca. Co do cen prądu, to o tym, jaki wpływ miały podwyżki na rolnictwo i przetwórstwo (a zwłaszcza mleczarstwo) nikomu nie trzeba przypominać. Węgla, który jest głównym surowcem energetycznym w Polsce, mamy aż za dużo i jest on relatywnie tani, nie ma więc podstaw, aby podnosić drastycznie ceny energii elektrycznej. Zobaczymy, jak nowa władza sobie z tym poradzi. Czy tak samo jak z dopłatami do zboża, na razie czysto teoretycznie wywalczonymi przez protestujących?
Powstaje strategia dla polskiego mleczarstwa. Podobne powinny mieć inne branże
Niedawno w ministerstwie rolnictwa dyskutowano na temat strategii dla polskiego mleczarstwa. Żadna strategia nie zapewniła rolnikom opłacalności produkcji. Jednak może ona określić metody, jakimi państwo będzie wspierało mleczarstwo. Takie strategie należałoby także opracować dla pozostałych rolniczych branż. Zwłaszcza że dziś nie wiadomo jak potoczą się losy UE, dążącej do samounicestwienia. Nie oznacza to, że jestem przeciw Unii jako takiej. Jestem przeciw UE, która własnymi rękami likwiduje swoje rolnictwo i rezygnuje z konkurencyjności gospodarki.
A jeśli już jesteśmy przy mleku, to warto zwrócić uwagę na trendy na rynku światowym. Jak poinformowały chińskie służby celne, wartość importowanych do Chin produktów mlecznych spadła w styczniu 2024 r. o 25% w porównaniu do stycznia 2023. W naszej walucie te 25% warte jest niemal 880 mln zł. Gdyby taki spadek odnotowywano co miesiąc, to rocznie chiński import byłby mniejszy o 10,5 mld zł. Oczywiście to obliczenia teoretyczne, bo miesiąc miesiącowi nierówny, ale pokazuje rolę Chin dla mleczarstwa.
Tak czy inaczej, produkty mleczne o takiej mniej więcej wartości pojawić się muszą na rynkach, choćby Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, które tradycyjnie obsługują także polskie mleczarnie. Jeśli ktoś powstającej z tego powodu nadwyżki nie zdejmie z rynku (i tu rola państwa w strategii dla mleczarstwa) to niebawem nie będzie potrzebna żadna strategia.
Paweł Kuroczycki, redaktor naczelny „Tygodnika Poradnika Rolniczego”