Zacięta i widowiskowa rywalizacja na tegorocznym Kujawsko-Pałuckim Wyścigiu Traktorów w Inowrocławiu
Zawody odbyły się na płycie lotniska Aeroklubu Kujawskiego. Przeprowadzony został slalom oraz wyścig na prostej. Czas mierzyli sędziowie z Automobilklubu Toruńskiego. Zawodnicy mieli do pokonania tor o ciasnych zakrętach. Miało to spowodować brak możliwości osiągania wysokich prędkości. Rywalizacja była bardzo widowiskowa, bo kilka razy dochodziło do oderwania się od podłoża kół ciągników.
– Z tego ciągnika jestem bardzo zadowolony. Użytkuję go od 2017 r. – Cezary Lewandowski z miejscowości Murzynno wskazuje na John Deere‘a 6155M. – Zleciłem zewnętrznej firmie podrasowanie jego motoru. Okazało się bowiem, że ma on do dyspozycji 130 KM. Po modyfikacji – 160 KM. Teraz jest to zupełnie inny traktor. Stał się mocniejszy i żwawszy. Chcieliśmy go zmodyfikować już po roku, ale mechanik zwrócił uwagę, że gwarancja na silnik obowiązuje przez dwa lata.
Modyfikacje podniosły zużycie paliwa. Podczas pracy z talerzówką spala ok. 1–1,5 l/ha więcej. Pracuje jednak z większą o 2,5 km/h prędkością, więc wyższe spalanie bilansowane jest wydajnością. Cezary Lewandowski wystartował nim po raz czwarty. Jego brat Józef, po raz trzeci brał udział zawodach. Obaj prowadzą rodzinne gospodarstwo o areale 125 ha. Specjalizują się w hodowli trzody chlewnej w cyklu zamkniętym, utrzymując 40 loch.
Nowa kategoria „open” dla pojazdów budowanych samodzielnie oraz najbardziej przerobionych
Kujawsko-Pałucki Wyścig Traktorów jest organizowany w kilku kategoriach podzielonych ze względu na moc i wiek oraz markę ciągników. Kłopot stanowiły maszyny typu SAM. Kilka razy startowały w zawodach własnoręcznie zrobione traktory z silnikami od aut. Dlatego organizatorzy wprowadzili kategorię „open” dla pojazdów budowanych samodzielnie oraz najbardziej przerobionych. Paweł Kowalski z Balczewa w wyścigu w tym roku wziął udział po raz pierwszy. Przyjechał właśnie taką maszyną, którą obdarza ogromnym sentymentem. Wiele lat temu została ona zbudowana przez jego dziadka – Edwarda Kowalskiego, któremu pomagał kolega Mirosław Madej.
– Dziadek zbudował ten ciągnik z części, jakie były w gospodarstwie. Jeśli czegoś brakowało, to udawał się na złom. Gdy nie znajdował odpowiedniego elementu, wraz z kolegą sam go tworzył – powiedział nam przed rozpoczęciem Wyścigu Paweł Kowalski.
Do zbudowania ciągnika wykorzystana została rama od starego, małego ciągnika. Silnik pochodzi od dostawczego Lublina. Tylny most i skrzynia biegów są od Żuka. SAM był także najbardziej uroczą maszyną startującą w Wyścigu. Córki Maja, Jagoda i Lena wraz z ich kuzynką Basią zadbały o odpowiednie przystrojenie ciągnika. Wykorzystały do tego własne, ulubione maskotki, którymi udekorowały grill maski, błotniki i kabinę maszyny.
Po pokonaniu prostej, traktor Pawła Kowalskiego był najszybszy w kategorii „open”. Kłopoty przyszły jednak w drugiej części wyścigu. Przy próbie skrętu i ominięciu balotu maszyna się przewróciła na lewy bok. Wykonała spektakularne rolowanie. Cała sytuacja wyglądała groźnie i niebezpiecznie. Na szczęście właścicielowi ciągnika nic się nie stało. Z kraksy wyszedł bez szwanku dlatego, że ciągnik był wyposażony w kabinę od Ursusa. Zadziałała jak klatka bezpieczeństwa w samochodach rajdowych.
– To wszystko zasługa dziadka. Zrobił solidną kabinę z elementów pochodzących od trzydziestki i czterdziestki. Dzięki temu udało mi się wyjść z tej kraksy bez żadnej kontuzji. Naprawię ciągnik. Trzeba poprawić przednie zawieszenie oraz kabinę – powiedział nam Paweł Kowalski.
Zespół rajdowy
Podczas Wyścigu nie brakowało maszyn poddanych modyfikacjom. Mariusz Mierzwicki z gminy Gniewkowo pojawił się w Inowrocławiu z aż pięcioma ciągnikami. Pozwoliło mu to na start w czterech z sześciu kategorii. Stworzył nawet kilkuosobowy zespół z własnym wozem serwisowym w postaci Tarpana z silnikiem od C-360.
– Ursusa 1614 rozebrałem w drobny mak. To, co było możliwe, rozbudowałem w nim. Jest podciągnięta moc, wprowadzone zostały dodatki do intercoolera, poprawiłem turbinę, pompę wtryskową, zmieniłem wtryski, założyłem wysokie koła oraz szybką skrzynię biegów. W C-335 dołożyłem mocny przedni napęd i wzmocniłem podnośnik oraz dołożyłem turbosprężarkę. Z kolei w C-360-3P poza przednim napędem, trochę rozbudowałem tylni most, aby szybciej jeździć. Silnik otrzymuje większą dawkę paliwa – powiedział nam Mariusz Mierzwicki.
Na Wyścigu pojawił się jeszcze jego C-4011 i C-360. Ten pierwszy był w oryginalnym stanie. Na potrzeby zawodów w silniku została zwiększona dawka paliwa. Drugi zaś został przez rolnika złożony samodzielnie dwadzieścia lat temu. Mariusz Mierzwicki zdominował zawody. Ursusem C-4011 wygrał kategorię ciągników zabytkowych, wyprzedzając Łukasza Brzykcego i Pawła Chmielewskiego (obaj na C-325) oraz kategorię, w której rywalizowały tylko C-330. Był szybszy od Pawła Paciorka i Kamila Klimki. Był również pierwszy w kategorii ciągników z silnikami o mocy do 80 KM, gdzie pokonał Łukasza Brzykcego i Krzysztofa Gotowarskiego. W najmocniejszej kategorii traktorów o mocy ponad 80 KM zwyciężył Piotr Giża, przed Radosławem Nieznalskim i Mariuszem Mierzwickim.
– To był mój absolutny debiut. Trzeba było się skupić, skoncentrować i przemyśleć każdy zakręt. Moc mojego ciągnika to 200 KM. Skrzynia jest automatyczna. Ode mnie zależało, kiedy gaz wcisnąć i go odpuścić. Dodatkowo hamulcem trzeba było sobie pomagać na zakrętach i mocno się trzymać, aby z fotela nie spaść – powiedział nam Piotr Giża, który startował na ciągniku Fendt 720 Vario.
Kobiety na traktory, czyli emocjonujący wyścig rolniczek
W tym roku była rozegrana kategoria „Kobiety na traktory” dedykowana wyłącznie paniom. Odbywała się ona pod patronatem „Tygodnika Poradnika Rolniczego”. Mogły w niej wziąć udział panie, które na zawody nie przybyły własnymi ciągnikami. Firma Inter-Vax ze Żnina udostępniła ciągnik Zetor Major 80. Panie miały przejechać traktorem po prostej tak, aby z zamontowanego podestu nie wypadła plastikowa piłka. Liczył się czas. Kiedy piłka wypadała, konieczne było zatrzymanie ciągnika i ponowne ułożenie piłki. Rywalizację wygrała Danuta Barczykowska, która wyprzedziła Karolinę Trzynę i Marię Walczak.
– Piłka ani razu nie spadła. Patrzyłam, gdzie są koleiny zrobione przez duże ciągniki. Starałam się je omijać. Jechać środkiem tak, aby nie było drgań – powiedziała Karolina Trzyna, która wraz z mężem prowadzi 16-hektarowe gospodarstwo w Jaksicach.
– Ciągnikami jeżdżę od trzeciego roku życia, pomagam mężowi i zdarza się, że wykonuję nimi różne prace w gospodarstwie. Zaczęłam jazdę na drugim biegu i zastosowałam technikę jazdy opartą przede wszystkim na spokoju. Nierówności niwelowane były odpowiednim naciskiem na pedał gazu – usłyszeliśmy od zwyciężczyni kategorii „Kobiety na traktory”.
Kategorię Ursus C-45 wygrał Mieczysław Kurdykowski, a „open” – Radosław Mróz. TPR był patronem medialnym Kujawsko-Pałuckiego Wyścigu Traktorów.