Przedpołudek, parzycha i gapioki, czyli jaka jest kuchnia na Pałukach

Zaczęło się od warsztatów kulinarnych z kuchni pałuckiej 

Zaczęło się od warsztatów, które Krzysztof Leśniewski zorganizował KGW w Pturku w gminie Barcin. W 2016 roku pojawiło się dofinansowanie z urzędu marszałkowskiego i Gminny Dom Kultury w Barcinie rozpisał konkurs. Pomyślały, że zaangażują swojego krajana – pasjonata historii regionu i jego kuchni. Krzysztof rozpisał na pół roku warsztaty kulinarne z kuchni pałuckiej. Ale najpierw kilka słów o nim samym.

To babcia uczyła Krzysztofa Leśniewskiego kuchni pałuckiej

Krzysztof Leśniewski ma 50 lat, a w tym roku jednocześnie świętuje jubileusz 20 lat działalności społecznej. Działał m.in. w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci. Urodził się w Szubinie, ale jego rodzina pochodzi z małych pałuckich wiosek: Marcinkowa Dolnego, Obiecanowa, Janowa Wielkopolskiego. Z wykształcenia jest elektromechanikiem i kucharzem, dziś jest też technikiem BHP. Przez kilka lat pracował w antykwariacie i jako konserwator na basenie, w zakładzie szklarskim i jako pomocnik kucharza. Od około 10 lat promuje region Pałuk.

Krzysztof Leśniewski ze swoja pierwszą książką kucharską. Jest w niej sedno kuchni pałuckiej

FOTO: Karolina Kasperek

– Kuchnią zaraziła mnie moja babcia. Wychowałem się bez ojca, mama pracowała, dziadek też. Babcia wtedy gotowała obiad. Często słyszałem od niej: „Pomóż w tym”, „Zrób to”. Zapamiętywałem przepisy, z których gotowała, ale babcia sporo zapisywała też w zeszycie. Są w nim receptury wykorzystywane jeszcze przez prababcię, która dorywczo służyła jako pomoc kuchenna w Marcinkowie Dolnym. Czasem obierałem ziemniaki, a czasem musiałem podlewać sos czy zarabiać ciasto na gofry. Poznawałem przydatne w kuchni rośliny, kiedy chodziło się nad staw na rzęsę dla kaczek czy po lucernę dla świń, w ogródku rosły warzywa – opowiada Krzysztof.

Książka „Kuchnia pałucka powstała na bazie przepisów z zeszytu babci i rozmów z mieszkańcami Pałuk

Skończył szkoły, pracował, w międzyczasie został przewodnikiem turystycznym. Ludzie pytali go często: „A co to ta kuchnia pałucka? Czym się wyróżnia?”. Krzysztof postanowił wtedy, że spisze przepisy, między innymi z zeszytu babci, ale też te od mieszkańców Pałuk. Tak powstała jego pierwsza książka, czyli „Kuchnia pałucka”. Napisał ją w 2016 roku.

Gospodynie z KGW Pturek zajmują na festiwalach i konkursach pierwsze miejsca za potrawy przyrządzane według starych pałuckich receptur. Ostatnio za pyrczoka, czyli placek ziemniaczany

FOTO: Karolina Kasperek

– Zbieranie przepisów i informacji zaczęło się w 2010 roku. W międzyczasie przydarzył mi się trzymiesięczny pobyt w szpitalu, kiedy miałem na to nawet więcej czasu. Kiedy dzwoniłem do wydawnictw, w słuchawce słyszałem tylko: „Ale to taka kuchnia niszowa” albo: „kuchnia, która nie istnieje”. Kiedy rozmawiałem z mieszkańcami, też słyszałem: „Ale po co będziesz pisał, to jest przecież taka zwykła kuchnia”. Że to może bez sensu. Nikt jednak wcześniej tego nie spisywał i nie systematyzował. Oskar Kolberg pisał o tutejszej kuchni, ale „rozparcelował” ją na powiaty, więc zniknęły gdzieś w nich Pałuki – mówi Krzysztof.

Tajemniczy składnik wypieków na Pałukach

Panie zachęcają, żeby spróbować miodownika Marianny Pawłowskiej – sołtyski i zarazem przewodniczącej koła. Miodownik świetny, więc pytam o skład.

– Ciasto ucierane, ale nie na proszku, tylko na sodzie. Bo różnica z wypiekami na Pałukach polega na tym, że u nas do większości wypieków dodawana jest soda. Nawet do bambrzoka, czyli placka ziemniaczanego z boczkiem. Choć u nas nazywany jest też pyrczokiem. Dawniej zresztą robiło się go na słodko. Dostałyśmy za niego pierwsze miejsce w zeszłym roku w Minikowie w konkursie Święto Ziemniaka. Zdystansowałyśmy pięćdziesiąt dwie inne potrawy – chwalą się członkinie koła.

dziad pałucki

FOTO: Krzysztof Leśniewski

Kuchnia pałucka jest i słodka, i kwaśna

Krzysztof znalazł wydawnictwo, a książkę zadedykował mamie Marii i dziadkom Tadeuszowi i Pelagii. Zaglądam do książki i podpytuję o kuchnię. Najpierw ogólnie, czyli co wyróżnia kuchnię pałucką na pierwszy rzut oka.

Nasza kuchnia jest bardziej słodko-kwaśna. Ten smak ma korzenie chyba jeszcze średniowieczne i podejrzewam, że pochodzi z kuchni arcybiskupów, którzy mieszkali w Żninie. W naszej kuchni dodawano od dawna sok z kiszonej kapusty, a później zamiennie ocet, który przed wojną Żydzi sprowadzali do Żnina w beczkach z fabryki z Poznania – wyjaśnia autor kulinarnych pałuckich kompendiów.

Co się jada na śniadanie na Pałukach?

Krzysztof przywołuje znów Kolberga i mówi, że etnograf w swoich książkach wyraźnie mówi o tym, co na Pałukach jadano na śniadanie, obiad, kolację, co podawano na weselach i stypach.

Od czego zatem zacząć pałucki dzień? Od polewki – wody zaciągniętej mąką i mlekiem lub śmietaną, wodnistego żuru albo też gzika ze sznytlokiem na skibce, czyli twarożku z grubym szczypiorem na kromce chleba. Na śniadanie wypiekano też kukiełki, czyli małe bułeczki dla dzieci robione z resztek ciasta chlebowego. Na Pałukach dodawano do nich wiśnie, pieczono też bułki mleczne. Można było także zjeść zupę mleczną pod wdzięczną nazwą smelka. Zagotowywało się wodę albo mleko i sypało na nie mąkę. Podobnie gotowało się frejtkę. Babcia sołtyski, kiedy nie było mleka, robiła zupę na mące zaciąganą cebulą i tłuszczem.

Parzycha, jarmuż czy kluszczonka, czyli jakie zupy jedzą mieszkańcy Pałuk 

Jedzono, jak wszędzie indziej, sezonowo. Na Pałukach jadano na obiad, ale i o innych porach, jarmuż. Ale nie chodzi tu wyłącznie o roślinę. To także nazwa zupy.

Parzycha kuchnia pałucka

FOTO: Krzysztof Leśniewski

– Jedna nazwa, a zupy dwie, jadane w różnych porach roku. Jarmuż, ten zielony, który wszyscy znają, i zupę z niego jadano późną jesienią – po jesiennych przymrozkach do wiosny, czyli dopóki był. Zupę z niego nazywano też baduchą. A „jarmuż” przednówkowy jadano, kiedy były szczaw, bielone liście mleczu i lebioda. Zupa ze szczawiu i z liści młodej kapusty to też był „jarmuż”. Oznaczał po prostu zieloną zupę – wyjaśnia Krzysztof.

Oprócz jarmuży jedzono też parzychę, czyli zupę z zaparzanych dolnych liści młodej kapusty. Robiono to, żeby pozbyć się goryczy. Krzysztof mówi, że tę zupę można było jeść także na śniadanie.

Pałuckie gospodynie były oszczędne. Kiedy gotowały szare kluchy, nie wylewały po nich wody, tylko robiły na niej zupę. Dodawały podsmażane skwarki i natkę pietruszki. Tak powstawała kluszczonka.

{se_photo}305337{/se_photo}

– Od kilku lat w lipcu w Żninie odbywa się z mojej inicjatywy Biesiada Pałucka. W tym roku tematem jest kaczka. Najfajniejsze w tym jest, kiedy przychodzą mieszkańcy i mówią: „Panie Krzysztofie, znam, pamiętam, jak tę zupę robiła babcia” – mówi pałucki kucharz.

Przedpołudek, czyli drugie śniadanie na Pałukach

Jecie czasem drugie śniadanie? Jedzono je w całej Polsce, ale na Pałukach pajda chleba z dżemem i kompot jedzone koło 11.00 to przedpołudek. Czasem kompot zastępowała kawa zbożowa. Do pałuckiej dodawano prażoną cykorię i suszonego, a potem uprażonego buraka. I słodzono ją syropem robionym z buraka, a czasem z marchwi.

Słodko-kwaśna czernina podawana z owijonkami

Sok z kiszonej kapusty to dodatek w kuchni pałuckiej nieodzowny. Potrafi się pojawiać i w zupie chlebowej, i we flakach, i w czerninie. Ta pałucka jest podobno nieco inna. Robi się ją na słodko-kwaśno i podaje z owijonkami.

– Co to? No grapytka od kaczki, czyszczone jelita, pół wątróbki i pół żołądka. Grapytka, czyli łapka. Wszystko owinięte jelitem – wyjaśniają gospodynie.

Owijonko kuchnia pałucka

FOTO: Krzysztof Leśniewski

Jakie przyprawa królują na Pałukach?

Pałuki dania przyprawiają najchętniej karulkiem, czyli kminkiem, kubabą, czyli zielem angielskim, i majerankiem. Robią też gapioki, najczęściej w occie.

Gapioki, czyli małe leszcze smażone i wkładane do zalewy octowej

– Jezior u nas mnóstwo, nazywa się ten region Małymi Mazurami nawet. Ale jeziora należały najczęściej do dziedzica albo do Kościoła. Jeden i drugi nie pozwalali na łowienie szlachetnych ryb – szczupaka czy węgorza. Mogliśmy brać tylko płocie albo gapy, czyli małe leszczyki. Nazywamy je tu gapiokami. Smażymy w mące, a potem wkładamy do zalewy octowej – tłumaczy Krzysztof i pokazuje kolejne dwie swoje książki.

Gapioki w occie

FOTO: Krzysztof Leśniewski

W pandemii napisał książkę „Tradycyjna spiżarnia”, w której wyjawia tajniki wędliniarstwa, wyrobu nalewek i kiszonek. Kolejna – „Wyrób konserw w słoikach i puszkach” – powstała tuż po pandemii, a inspiracją były liczne szkolenia z konserw i współpraca z firmą handlującą zamykarkami. Drugą część konserwowej sagi osnuł wokół dziczyzny. Teraz pisze trzecią, ale nie zdradza tematu. Śledźcie jego profil na Facebooku, a niebawem się dowiecie.

Karolina Kasperek

Więcej na ten temat

CZYM SĄ DOTACJE UNIJNE?

W ramach PROW 2014-2020 będzie realizowanych łącznie 15 działań pomocowych a środki pieniężne będą głównie skierowane do sektora rolnego. Sektor ten jest bardzo istotny z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju obszarów wiejskich i wymaga większego i odpowiednio ukształtowanego wsparcia.

Głównym celem pomocy finansowej w ramach przewidzianych instrumentów będzie rozwój gospodarstw rolnych (Modernizacja gospodarstw rolnych, Restrukturyzacja małych gospodarstw rolnych, Premie dla młodych rolników, Płatności dla rolników przekazujących małe gospodarstwa rolne). Premie dla młodych rolników, które zostały przewidziane w nowym PROW mają głownie na celu ułatwienie młodym osobom rozpoczęcie samodzielnego prowadzenia działalności rolniczej w przejmowanych przez nich gospodarstwach rolnych. Najważniejszymi założeniami dla młodych rolników chcących skorzystać z dodatkowej pomocy są: nie ukończenie 40 roku życia, posiadanie odpowiednich kwalifikacji zawodowych, lub zobowiązanie się do ich zdobycia w przeciągu 3 lat od otrzymania decyzji o pomocy, bycie posiadaczem minimum 1ha użytków rolnych przed dniem złożenia wniosku o przyznanie pomocy dla młodego rolnika.

Wszystkie szczegóły dotyczące warunków jakie musi spełnić rolnik by ubiegać się o wsparcie w ramach PROW na lata 2014 – 2020 mogą odnaleźć państwo na stronach AMIRR oraz Ministerstwa Rolnictwa.

CO DAJĄ DOTACJE ?

Obecny PROW jest podobny do znanego już z lat 2007- 2013, jednak została zmieniona jego konstrukcja. W aktualnej formie występuje mniej tzw. działań i pojawiła się możliwość jednoczesnego skorzystania z różnych „poddziałań”. Łącznie zostało stworzone 25 form wsparcia, w tym kontynuacja pomocy z lat poprzednich.  Warto zwrócić uwagę na zmodyfikowane wsparcie z bardzo popularnego działania „Modernizacja gospodarstw rolnych”. Obecnie wartość pomocy będzie uwarunkowana od rodzaju przewidzianych inwestycji. Na największe wsparcie mogą liczyć rolnicy stawiający na rozwój produkcji prosiąt (maksymalnie aż do 900 tys. zł). Na pozostałe inwestycje związane z produkcją zwierzęcą wsparcie wyniesie do 500 tys. zł. Wszystkie pozostałe przedsięwzięcia a także zakupy w gospodarstwie będą mogły otrzymać dofinansowanie w wysokości do 200 tys. zł.

Niezmiennie na mocne wsparcie będą mogli liczyć młodzi rolnicy, którzy oprócz większych dopłat bezpośrednich, mogą spodziewać się „premii” na start wynoszącej 100 tys. zł. Różnica w porównaniu do poprzednich programów polega na tym, że obecnie wypłata nastąpi  w dwóch etapach: pierwszy – 80 proc. Drugi po zrealizowaniu inwestycji i udokumentowaniu wydatków – 20 proc.

Całkowicie nowym rozwiązaniem ujętym w PROW 2014-2020 będzie premia udzielana na restrukturyzację małych gospodarstw. Gospodarstwa takie będą mogły ubiegać się o 60 tys. zł na inwestycje w poprawę swojej dochodowości. W momencie kiedy rentowność zostanie zwiększona będą mogły korzystać z innych form wsparcia z PROW. Natomiast jeżeli właściciel małego gospodarstwa zdecyduje się na jego sprzedanie, wówczas będzie mu przysługiwać rekompensata w wysokości 120 proc. dopłat, które otrzymywałby do 2020 r.

KTO MOŻE UZYSKAĆ DOPŁATĘ ?

Dla wszystkich.

O dotację unijną może się starać każdy rolnik. Wnioski w ramach tego programu można składać od pierwszej połowy 2016 roku. Większość programów nie jest uzależniona od wykształcenia i wieku osoby wnioskującej, nie mniej jednak szczególnie premiowane są pewne określone działania rolnicze mające na celu ogólnokrajową zmianę koniunktury w danym sektorze gospodarki rolnej.

Pieniądze dla hodowców.

W nowych programach dotacji unijnych szczególną uwagę skupiono na producentach prosiąt, mleka oraz bydła. To właśnie oni mogą teraz liczyć na większe dotacje, niż pozostałe gałęzie rolnictwa.

Promocja młodzieży.

W programie PROW 2014-2020 kontynuowane jest dofinansowanie młodych rolników z tytułu „Premia dla młodego rolnika”. Ta dotacja przeznaczona jest dla młodych osób, które w momencie składania wniosku lub poprzedzających ten dzień 12 miesiącach przejęły gospodarstwo i rozpoczęły działalność rolniczą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *