Kanadzie grozi utrata prawie połowy gospodarstw mlecznych do 2030 roku
Pojawiły się wypowiedzi ekspertów mówiące o tym, że bez reform Kanadzie grozi utrata prawie połowy gospodarstw mlecznych do 2030 roku. Jako główną przyczynę takich stwierdzeń podaje się wysoce regulowany system dostaw mleka. Faktycznie jest on w odniesieniu do przeregulowanej Unii Europejskiej nieporównywalny.
Kanadyjski rynek mleka jest uważany za najbardziej protekcjonistyczny na świecie. Żadne inne państwo w takim stopniu nie chroni rodzimych producentów. Kwestie te były już przedmiotem sporu podczas pierwszej kadencji prezydenta Donalda Trumpa, który krytykował porozumienie NAFTA, czyli umowę o wolnym handlu pomiędzy państwami Ameryki Północnej. Dążył on do rewizji obowiązujących wtedy i właściwie nadal przepisów. Owszem, w roku 2020 doszło do pewnej rewizji, jednak dotyczyła ona jedynie kilku obszarów, w skład których wchodziły motoryzacja, handel cyfrowy czy prawa pracownicze. Niemniej podejście do handlu żywnością pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Kanadą nie było weryfikowane.
Dlaczego kanadyjski rynek mleka wymaga reform?
Mówiąc o kanadyjskim rynku mleka na pierwszy plan wychodzą dwa hasła: kwotowanie oraz system regulacji i zarządzania dostawami. Pomimo zagorzałych sporów posiada on jednak grupę zwolenników twierdzących, że zarządzanie dostawami zapewnia rolnikom stabilność finansową i chroni ich przed wahaniami na globalnym rynku. Z
kolei krytycy swoje zdanie argumentują tym, że powoduje to znaczny wzrost cen, ogranicza konkurencję i tłumi innowacje. W ostatnich tygodniach dokonano oceny prowadzonej polityki. Ujawniła ona wysoką nieefektywność kanadyjskiego mleczarstwa i przedstawiła liczne argumenty przemawiające za jego reformą.
System kwotowania produkcji został wprowadzony w Kanadzie jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Obejmuje on kontyngenty i cła importowe. Jednak globalizujący się rynek podważył zasadność jego utrzymywania. Doszło nawet do tego, że rząd wypłacał hodowcom odszkodowania za hipotetyczne straty handlowe z powodu wadliwości systemu. Obecnie zamiast chronić gospodarstwa zaczyna on sprowadzać się do dotowania produkcji, która staje się zbyt droga. Przewiduje się, że jeżeli ten trend utrzyma się w najbliższych latach, to Kanada straci prawie połowę swoich gospodarstw mlecznych do 2030 roku. Przy tym nie ma znaczenia, kto do tego czasu będzie zarządzał Stanami Zjednoczonymi.
Rządowe dopłaty zniszczyły konkurencyjność kanadyjskiego sektora mlecznego
Jako jedną z głównych przyczyn występujących w Kanadzie problemów podano niedostosowywanie się do trendów zachodzących na rynku. Można wręcz stwierdzić, że kanadyjski rynek mleka jest konserwowany przez płatności rządu federalnego i całkowicie niekonkurencyjny na międzynarodowym rynku mleka.
W raporcie zwrócono również uwagę na, jak to określono, rosnącą nierównowagę geograficzną. Mianowicie, ponad 74% kanadyjskich gospodarstw mlecznych jest skoncentrowanych w dwóch prowincjach: Quebec i Ontario. W regionach tych mieszka z kolei 61% populacji kraju. Tak wysoki stopień koncentracji pogłębia nieefektywność łańcucha dostaw i zwiększa dysproporcje cenowe. Konsumenci w tak zwanej Kanadzie Atlantyckiej, na północy kraju i w społecznościach tubylczych, borykają się z nieproporcjonalnie wysokimi cenami nabiału.
Przykładowo, ten sam litr mleka w jednym regionie kosztuje około 10 zł, podczas gdy w innym, w zależności od producenta, jego ceny nie przekroczą 6 zł. Rozwiązanie tej kwestii może mieć miejsce jedynie poprzez dywersyfikację produkcji mleczarskiej.
W raporcie dużo napisano również o reformie kontyngentów i ceł. Istniejący system sprowadza właściwie do zera zdolność rolników i przetwórców do reagowania na sytuację rynkową. Kontrowersje budzi też sam system przydziału kwot, który jest regulowany na poziomie prowincji, w efekcie czego każda z nich tworzy swój własny regionalny rynek mleka. Krytycy tego rozwiązania twierdzą, że trudno mówić w takim wypadku o jednolitym kanadyjskim rynku mleka.
W odniesieniu do ceł stwierdzono, że owszem, chronią one w pewnym stopniu gospodarstwa rolne, z drugiej jednak strony, przyczyniają się do zawyżania cen na sklepowej półce. Obecnie ceny mleka surowego w Kanadzie są najwyższe wśród państw zachodnich. Sprawia to, że sektor ten staje się coraz mniej konkurencyjny i właściwie wypada z handlu międzynarodowego. Zwraca się również uwagę, że problem ten występuje jedynie w branży mleczarskiej, podczas gdy silne regulacje dotyczą również innych sektorów rolnictwa, jak produkcja drobiu i jaj. Najzwyczajniej w odróżnieniu od reszty działów, kanadyjskie gospodarstwa mleczarskie przestały inwestować.
Patologie kanadyjskiego rynku mleka – kosztowne skutki braku wylewania mleka ponad limit kwotowy
Problemem jest jednak fakt, że całkowite zniesienie zarządzania podażą, czyli w praktyce zakończenie powszechnego wylewania mleka wyprodukowanego ponad limit kwotowy w kanał, może mieć dość opłakane skutki. Nagłe zniesienie zabezpieczeń naraziłoby kanadyjskich hodowców bydła mlecznego na agresywną konkurencję zagraniczną, która właściwie w każdym przypadku jest znacznie tańsza.
W porównaniu do tego, nasz kryzys z lat 2014–2016, po wprowadzeniu rosyjskiego embarga i likwidacji kwot mlecznych, można nazwać drobnym zawirowaniem. Niemniej zmiany w kanadyjskim systemie zarządzania dostawami są konieczne, ponieważ jak stwierdza nawet część hodowców, branża zapada się sama w sobie i w ogóle się nie rozwija. Sam system nie stanowi jak kiedyś podstawy stabilności, a stał się przyczyną zacofania gospodarstw.
Bez wątpienia będzie to szokująca zmiana dla całego tamtejszego rynku mleka. Dla niektórych jakakolwiek zmiana wydaje się wręcz nie do przyjęcia. Nie ma co się zresztą temu dziwić, ponieważ właściwie całe pokolenia kanadyjskich hodowców od zawsze funkcjonują w tym systemie. Systemie, który co jest już zbyt głośne, zrodził znaczną ilość patologii. Szacuje się, że w ciągu ostatnich 10 lat kanadyjskie gospodarstwa mleczarskie wylały do ścieków mld kg mleka, czyli w przybliżeniu połowę rocznej polskiej produkcji.
Artur Puławski